Michał Szułdrzyński: Trump a sprawa polska

Z polskiego punktu widzenia mniej ważne są moralne poglądy prezydenta USA, ale to, jakie konsekwencje będzie miała jego polityka dla światowego, w tym również naszego, bezpieczeństwa.

Aktualizacja: 10.11.2016 18:03 Publikacja: 10.11.2016 12:16

Donald Trump

Donald Trump

Foto: AFP

Duża część Polskiej prawicy po zwycięstwie Donalda Trumpa nie kryła wielkiej satysfakcji. Niektórzy cieszyli się dlatego, że przegrała nielubiana przez nich Hilary Clinton, inni naprawdę zafascynowali się postacią amerykańskiego bogacza, który miał kaprys wystartować w wyborach prezydenckich. Pierwsza postawa przypomina trochę odmrażanie sobie uszu na złość mamie lub babci. Bo przegrała ta wstrętna lewaczka, więc trzeba się cieszyć. Owszem, Clinton była fatalnym kandydatem, uosabiała wszystkie patologie amerykańskiej polityki i demokracji. Ale pytanie, czy z punktu widzenia polskich interesów Donald Trump będzie lepszy? Bo wydaje się, że radość rodzimych fanów republikanina z grzywką wydaje się przedwczesna.

Przede wszystkim Trump słabo nadaje się na przywódcę konserwatywnej rewolucji. Przez lata był zwolennikiem prawa do aborcji, był trzykrotnie żonaty, a poza bogactwem znany był z dość prostackiego prowadzenia telewizyjnego reality show. W dodatku przez wiele lat było mu bliżej do amerykańskiej lewicy, niż do konserwatystów. Ci ostatni zresztą pokochali go po tym, jak bezpardonowo zaczął atakować imigrantów w USA.

Ale nawet zakładając, że Trump jest dziś przykładnym mężem i ojcem, a w kampanii proponował nawet karanie kobiet, które dokonują aborcji, i będzie propagował chrześcijańskie wartości, warto się raczej zastanowić nad tym, co jest ważne w relacjach międzynarodowych. Czy w ogóle kategorie moralne są właściwym kryterium oceny amerykańskiego prezydenta z polskiej perspektywy? Czy Polska powinna oczekiwać od amerykańskiego przywódcy, by zaczął nawracać cały świat?

USA są dla Polski ważne przede wszystkim jako gwarant bezpieczeństwa. W tej zaś sprawie w przypadku więcej jest powodów do niepokoju niż do radości. Choć popularny polski prawicowy publicysta przekonywał wczoraj, że nie ma dowodów na to, że Trump jest proputinowski, a przecież Clinton robiła z Rosjanami biznesy, warto na to chwilę dłużej patrzeć, ale nie z perspektywy emocjonalnej, lecz od strony zimnego interesu.

Zarówno wypowiedzi Trumpa o ochronie państw bałtyckich, które mogły być zrozumiane jako stawianie znaku zapytania nad automatyczną zasadą wynikającą z Traktatu Waszyngtońskiego o pomocy zaatakowanym sojusznikom, jak i te sugerujące, że referendum na Krymie, które stało się pretekstem do aneksji należącego do Ukrainy półwyspu, było prawomocne, są z punktu widzenia naszego interesu bardzo niepokojące. Podobnie deklaracje prezydenta elekta z czasu kampanii wyborczej o tym, że trzeba się „dogadać” z Putinem, powinny budzić w Polsce niepokój nie zaś wzruszenie ramion.

Mówiąc wprost: z punktu widzenia naszego najżywotniejszego interesu znacznie mniej istotne jest to, czy Trump jest konserwatystą czy „lewaczkiem”, ale to jaki wpływ jego rządy będą miały dla ładu światowego. I znów, jego izolacjonistyczne i protekcjonistyczne wypowiedzi raczej powinny skłaniać do refleksji. Wszystko, co mówił w ostatnich miesiącach amerykański multimilioner pokazuje, że zupełnie inaczej sobie wyobraża rolę Ameryki w znanym nam po 1989 roku ładzie światowym, niż ta, która jest kluczowa dla naszych interesów.

Oczywiście należy pamiętać o tym, że kampania wyborcza to czas, w którym język ulega wyostrzeniu, debata brutalizacji a argumenty przerysowaniu. Nie wiemy dziś, jaką politykę zagraniczną będzie prowadzić prezydent Donald Trump. Ale wszystkie jego dotychczasowe zapowiedzi, powinny polską prawicę skłonić do refleksji, nie zaś do okazywania radości.

Duża część Polskiej prawicy po zwycięstwie Donalda Trumpa nie kryła wielkiej satysfakcji. Niektórzy cieszyli się dlatego, że przegrała nielubiana przez nich Hilary Clinton, inni naprawdę zafascynowali się postacią amerykańskiego bogacza, który miał kaprys wystartować w wyborach prezydenckich. Pierwsza postawa przypomina trochę odmrażanie sobie uszu na złość mamie lub babci. Bo przegrała ta wstrętna lewaczka, więc trzeba się cieszyć. Owszem, Clinton była fatalnym kandydatem, uosabiała wszystkie patologie amerykańskiej polityki i demokracji. Ale pytanie, czy z punktu widzenia polskich interesów Donald Trump będzie lepszy? Bo wydaje się, że radość rodzimych fanów republikanina z grzywką wydaje się przedwczesna.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Publicystyka
Jan Zielonka: Prezydent moich marzeń. Jak pogodzić realizm z idealizmem?
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Dlaczego Rafał Trzaskowski chce być dziś jak Donald Trump
Publicystyka
Bartosz Cichocki: Po likwidacji USAID podnieśmy na Ukrainie porzuconą przez Amerykanów pałeczkę
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Rok przełomu i polski Elon Musk
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk o Chrobrym, elektrowni jądrowej i AI. Dobra polityka historyczna