Lektura piątkowych wydań gazet może być zaskakująca.
„Hossa dzięki Trumpowi” – krzyczy tytuł na czołówce „Rzeczpospolitej”. „Inwestorzy oczekują, że zgodnie z obietnicami nowy prezydent USA uruchomi gigantyczne inwestycje infrastrukturalne i przeforsuje swoje pomysły dotyczące polityki fiskalnej”. Na szczyty pną się notowania spółek z Wall Street, ale korzysta też warszawski parkiet.
Dla tych, co zęby zjedli na giełdzie i makroanalizach, to na pewno nic dziwnego. Zwykły człowiek, miesiącami bombardowany przez rozliczne media katastroficznymi wizjami prezydentury Trumpa, ma prawo, przyznajmy, czuć się zaskoczony.
Podobnie czułby się być może, gdyby sięgnął do dzisiejszego „Pulsu Biznesu”. „5-10-20 Morawieckiego” – tytułuje dziennik okładkowy materiał. W środku zdaje relację z planów wicepremiera i ministra finansów utrzymania budżetu w ryzach. 5 – to procentowy wzrost PKB, 10 – tyle miliardów ma dać uszczelnienie VAT, 20 – to oczekiwane dodatkowe miliardy z wszystkich danin. Mnie czegoś tu brakuje. Czego? Tonu szyderstwa, z jakim jeszcze w 2015 r. wielu dziennikarzy czy ekspertów w Polsce pisało i mówiło o obiecywanym przez PiS zwiększaniu dochodów państwa.
Zaskoczenie numer trzy czeka przy lekturze „Dziennika Gazety Prawnej”. „Wieloletni działacz PiS Sławomir Nitras został ministrem sportu” – tak mogłyby się chyba zaczynać depesze agencyjne jesienią 2015 r. Przynajmniej jeśli wierzyć słowom tego polityka z ogromnego wywiadu, jakiego udzielił dziennikowi.