Reklama
Rozwiń

Haszczyński: Miecz Erdogana nad Niemcami

Kiedy byłem małym chłopcem, nie wiedziałem, po co są wybory. Bo te w moim kraju nie wyłaniały władzy. Kiedy byłem młodzieńcem, wybory były już prawdziwe. A w takich – słyszałem – w cywilizowanym świecie obowiązuje zasada: inne państwa nie ingerują w ich przebieg. I oficjalnie tak było. Co nie oznacza, że potajemnie kraje zachodnie nie wspierały obalania demokratycznie wybranych rządów.

Aktualizacja: 20.08.2017 22:11 Publikacja: 20.08.2017 20:22

Haszczyński: Miecz Erdogana nad Niemcami

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Kiedy byłem dojrzałym człowiekiem, zasada przestała obowiązywać, nawet oficjalnie. Zaczęło się angażowanie w kampanię wyborczą u bliższych czy dalszych sąsiadów, zazwyczaj według klucza partyjnego – zgodnie z przynależnością do międzynarodówek czy europejskich grup politycznych. Socjalista wspierał socjalistę, chadek chadeka, a Cameron Kaczyńskiego (inni się modlili, by Kaczyński nie wygrał).

Ostatnio, gdy nadal byłem dojrzałym człowiekiem, dominowała kampania negatywna. Europejscy chadecy, socjaliści i liberałowie krytykowali Donalda Trumpa, gdy walczył o Biały Dom, i nie ustali w krytyce, gdy już się tam wprowadził.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rząd Tuska prosi się o polityczny Ku Klux Klan i samozwańcze rasistowskie ZOMO
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Nastroje po wyborach, czyli samospełniająca się przepowiednia
Publicystyka
Marek Migalski: Jak prezydent niszczy państwo – cudy nad urną i rosyjskie boty