Uczestniczyło w niej blisko 200 osób: ekspertów, naukowców, hodowców i przetwórców mięsa drobiowego. Organizatorzy - przedstawiciele Krajowej Rady Drobiarstwa- Izby Gospodarczej (KRD-IG) - informują, że było to pierwsze spotkanie z zaplanowanego cyklu uświetniającego ćwierćwiecze bardzo efektywnego działania. W poznańskiej konferencji- mówi Łukasz Dominiak ,dyrektor generalny izby- pierwszy dzień poświęcony był zagadnieniom rynkowym: od hodowli do stołu, a w drugim dniu zajęliśmy się szeroko rozumianym bezpieczeństwem: zaczynając od pasz, a kończąc na produkcie w sklepie. W sumie dyskusja toczyła się wokół kilkunastu wystąpień i prezentacji.
Rajmund Paczkowski- prezes KRD IG- zwracał uwagę, że w latach 60-tych, gdy polski chów kur zmieniał się z przydomowego na przemy-słowy, spożycie mięsa drobiowego wynosiło rocznie ok. 2 kg na głowę mieszkańca. Teraz przekracza 29 kg, a i tak - według przedstawicieli izby- może być wyższy. Bezdyskusyjne jest natomiast to, że polskie ubojnie i zakłady przetwórcze w 2015 r. na rynek dostarczyły ok. 2159 tys. t mięsa drobiowego, przez co nasz kraj umocnił się na pozycji leadera w Europie. Eksport tej branży osiągnął w roku ubiegłym wartość 1902 mln euro. W Poznaniu mówiono, że to ostatnie może wynikać z atrakcyjności cenowej polskiego drobiu. Jeśli, przykładowo, średnia cena w UE 100 kg brojlerów wynosi 187 euro, to takie mięso eksportowane z Polski kosztuje tylko 129,2 euro.
Lepiej codziennie jeść małą łyżeczką
niż łychą, ale tylko od święta - podkreślał prof. Andrzej Rutkowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, komentując te dane. Jego zdaniem, rynkowy sukces i systematyczny wzrost jest właśnie pochodną utrzymywania dość niskich cen i ograniczania kosztów przez polskich drobiarzy.
Profesor zwracał jednak uwagę, że paradoksalnie dzisiejsze osiągnięcia mogą być źródłem kłopotów w przyszłości. Już teraz, według szacunków, podaż drobiu na rynku krajowym przekracza o 45 proc. po-pyt, a na rynku unijnym "polska nadwyżka" sięga 6 proc. Istnieje więc pilna potrzeba szukania nowych rynków zbytu i - co wielokrotnie powtarzano w Poznaniu- zintensyfikowania promocji. Dzisiaj budżet Funduszu Promocji Mięsa Drobiowego wynosi ok. 10 mln zł rocznie i - według drobiarzy- przy takim finansowaniu nie może być właściwych efektów jego działania. Prof. Rutkowski utrzymywał, że na większości rynków tak i tak nastąpi wzrost konkurencyjności i stawiał tezę, że być może lepiej byłoby przestawić się na eksport materiału hodowlanego (zwłaszcza na Wschód) niż liczyć na profity ze sprzedaży mięsa.
Czym zastąpić zmodyfikowaną soję?
Wśród innych wyzwań stojących przed branżą drobiarską, o których dyskutowano w Poznaniu: są m.in. walka ze stereotypami dyskredytującymi wyroby z drobiu (kwestie zawartości hormonów i antybiotyków) oraz zbliżający się termin wprowadzenia ustawowego, całkowitego zakazu stosowania w Polsce pasz ze składników genetycznie modyfikowanych. Dyr. Dominiak nie ukrywa, że chodzi tu o soję, która jest podstawowych składnikiem pasz drobiarskich. Jego zdaniem, wprowadzenie zakazu od 1 stycznia 2017 r. oznacza krach drobiarstwa w Polsce, a branża ta utrzymuje ok. 10 tys. osób. Czy rzeczywiście będzie aż tak źle? Wątpliwości, w tym względzie już w trakcie konferencji przyniosła prezentacja badań zrealizowanych przez Martin & Jacob na zlecenie BGŻ BNP Paribas.