Przekonał się o tym 48-letniu Mariusz W. (imię fikcyjne), ojciec uczennicy pewnego gimnazjum. W pewnym momencie pomiędzy ojcem a dyrektorem szkoły doszło do konfliktu na tle zasadności wystawiania ocen śródrocznych jego córce oraz warunków sanitarnych oddanej do użytku uczniów sali gimnastycznej. Na skutek tego konfliktu gimnazjum wypowiedziało umowę kształcenia córce Mariusza W.
Mężczyzna zamieścił na swoim internetowym blogu wpisy dotyczące sytuacji w byłej szkole swojej córki. Pisał w nich m.in. tak: „każdy, nawet słabo rozgarnięty szklarz, musi dostrzec różnicę między 3 dniami nieusprawiedliwionymi a 19 godzinami nieusprawiedliwionymi...", „Jestem pewien, że gdyby nasza córka miała innych rodziców, przykładowo ojca szklarza, operacja zmiany szkoły byłaby z gatunku mission impossible" czy też „...jeśli nie ma się nic sensownego do napisania lub powiedzenia, to lepiej sobie po prostu pisanie i gadanie darować. Tę radę powinna wziąć sobie do serca nie tylko pani G., ale także jej dwórki i dworaki".