Łukasz Z. jest przedstawicielem handlowym, dużo podróżuje po kraju. Tydzień temu od jednej z mazowieckich straży miejskich dostał informację o mandacie za przekroczenie prędkości (o 20 km/h) oraz za rozmowę przez telefon komórkowy. W sumie 400 zł i osiem punktów karnych. Kierowca płacić nie zamierza. Uważa, że fotoradar jest urządzeniem, które służy do pomiaru prędkości i nie można na podstawie zdjęcia karać za rozmowę przez telefon.
Kto ma rację? – Fotoradar jest wprawdzie urządzeniem przeznaczonym do pomiaru prędkości, ale nie wyklucza rejestracji innych wykroczeń i może być dowodem na ich popełnienie – wyjaśnia „Rz" Adam Jasiński z Komendy Głównej Policji.
Aż 1,5 mld zł chce ściągnąć w 2013 r. fiskus z mandatów od kierowców
Adwokat Bartosz Guziński twierdzi, że sprawa Łukasza Z. wcale nie jest przegrana. – Litera prawa jest bardzo ważna, ale nikt nie zwalnia straży miejskiej czy innych służb z obowiązku myślenia – twierdzi. Zastanawia się, czy eksperci byliby tak samo zgodni, gdyby nagle posypały się mandaty z fotoradaru za przekroczenie prędkości i brudne szyby lub nieczytelne tablice rejestracyjne.
Takich spraw spornych może być coraz więcej. Na polskich drogach rośnie bowiem liczba fotoradarów. Działa już 315 nowoczesnych urządzeń zarządzanych przez Inspekcję Transportu Drogowego. Drugie tyle mają straże miejskie. Fiskus zamierza w tym roku zarobić na mandatach 1,5 mld zł.