Nie można oczekiwać, że dyrektor przedszkola, który jest organem administracyjnym jedynie w znaczeniu funkcjonalnym, a nie prawnym, będzie prowadził pełne postępowanie dowodowe w sprawie dotyczącej przyjęcia dziecka do przedszkola. To rodzice powinni udowodnić, że mają rację. Tak wynika z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 8 czerwca 2016 r.
Sprawa, którą zajmował się NSA, dotyczyła urodzonego w 2012 r., syna Ewy i Macieja R.
Jako trzylatek chłopiec nie dostał się do miejskiego przedszkola w Skórczu. Jak wynikało z decyzji dyrektora przedszkola przyczyną był brak wolnych miejsc w placówce. Dyrektor uzasadniał, że co prawda w II etapie rektrutacji syn państwa R. zdobył więcej punktów niż konieczne minimum, ale z powodu braku miejsc nie mógł zostać przyjęty. Ten brak miejsc wynikał z konieczności przyjęcia do przedszkola dzieci urodzonych w 2011 r. – wskazywał dyrektor przedszkola.
Decyzję rodzice R. zaskarżyli do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku. Wskazywali, że do przedszkola zakwalifikowały się dzieci z rodzin, które w Skórczu nie mieszkają. Jednak w odwołaniu nie wskazali żadnych konkretnych nazwisk. Wskazali także, że zapis ustawy o systemie oświaty mówiący o pierwszeństwie przyjęcia do przedszkola dzieci urodzonych w 2011 r. jest im znany. W ich ocenie jednak to rozwiązanie mogłoby mieć zastosowanie, gdyby dyrektor przedszkola musiał wybierać między dziećmi uprawnionymi do przyjęcia z tą samą liczbą punktów w postępowaniu rekrutacyjnym. A ich sprawie to nie mogło mieć miejsca.
Jednak w ocenie WSA skarga rodziców R. nie zasługiwała na uzasadnienie (wyrok z 1 października 2015 r., sygn. III SA/Gd 608/15).