Były przewodniczący SLD z zadowoleniem przyjął wysokie notowania jego partii w sondażach. Ocenił, że to efekt powrotu części elektoratu, która ostatnio głosowała na PiS, Nowoczesną czy Kukiz'15. - Czym to jest spowodowane? Myślę, że czynniki są dwa. Po pierwsze, codzienna praca, którą wykonują moje koleżanki i koledzy z SLD, zwłaszcza w powiatach, gminach, bo tam jest to najbardziej postrzegalne. I dwa, to są prezenty, które rządząca partia robi lewicy, zwłaszcza SLD-owskiej. Mam na myśli te wszystkie ustawy, które wykluczają część obywateli, obdzierają ich z godności, powodują, że ich sytuacja diametralnie się pogarsza. Ustawa degradacyjna, dekomunizacyjna, jaskiniowa dekomunizacja, którą się robi na ulicach, zmieniając nazewnictwo... - wyliczał Miller.
Pytany o możliwość konsolidacji lewicowych ugrupowań, Miller ocenił, że "jakaś próba poszerzania list będzie podjęta". - Bo jeżeli na lewicy będą trzy listy, to ich szanse są zdecydowanie mniejsze, niż gdy będzie jedna lista. To oczywiste. A czy to możliwe? To będzie bardzo trudne, bo są animozje, różnice programowe, ambicje. Jak to w życiu - stwierdził.
Miller komentował też politykę społeczną rządu. - My mówimy: trzeba pomagać tym, którzy są w najtrudniejszej sytuacji. To jak most. Czym się mierzy wytrzymałość mostu? Wytrzymałością najsłabszego ogniwa. Czym się mierzy wytrzymałość społeczeństwa? Sytuacją najgorzej usytuowanych i ludzi będących w najtrudniejszej sytuacji - argumentował.
- Gdybyśmy my np. robili 500 plus - a w poprzedniej kadencji Sejmu podobne rzeczy proponowaliśmy - to na pewno byłoby kryterium dochodowe. A nie zasada "rozdajemy wszystkim", bo "sprawiedliwie" nie znaczy "równo" - powiedział w TVN24 Leszek Miller.