Zleceń politycznych nie dostawałem

Bogdan Święczkowski: widać nadeszły czasy kręcenia lodów

Aktualizacja: 02.02.2008 13:37 Publikacja: 02.02.2008 03:52

Zleceń politycznych nie dostawałem

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Rz: Krzysztof Bondaryk poniekąd panu zawdzięcza swoje stanowisko szefa ABW. To pan wyraził zgodę na przyznanie mu certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Bez tego certyfikatu nie miałby raczej szansy na to stanowisko.

Bogdan Święczkowski: Zgadza się. Jednak w czasie, w którym toczyło się postępowanie sprawdzające Krzysztofa Bondaryka, nie mieliśmy wiedzy o przypadku brata pana Bondaryka zamieszanego w sprawę związaną z przemytem złota, a opisaną przez „Rz”. Gdybyśmy taką wiedzę posiadali, myślę, że postępowanie potoczyłoby się inaczej. Cóż, kiedy czytałem wywiad z Bondarykiem w „Gazecie Wyborczej”, upewniłem się, że prawdomówność nie jest cechą pana Bondaryka. Nie ukrywam też, że w owym czasie pan Bondaryk dysponował silnym poparciem posłów SLD i Platformy Obywatelskiej z Komisji do spraw Służb Specjalnych, którzy wychwalali go pod niebiosa jako specjalistę.

Brak wiedzy o sprawie brata chyba nie wystawia byłemu szefowi ABW najlepszej opinii.

Przyznam się, że rzeczywiście nie jest to powód do chwały. Przypomnę jednak, co pisała „Rz”, która ujawniła, że jeden ze znajomych policjantów pana Bondaryka schował do szuflady pismo od Rosjan proszących o pomoc prawną w sprawie przemytu tego złota, za co ma sprawę karną. Wpływy pana Bondaryka na tamtym terenie są bardzo duże. Nie wykluczam więc, że ktoś również mógł w tej sprawie nałożyć blokadę informacyjną.

Bondaryk twierdzi, że ma pan siedmiu ochroniarzy. Po co?

To kłamstwo. Przez cały okres służby w ABW nie miałem ochrony. Jedyny wyjątek zrobiliśmy, kiedy była prowadzona sprawa Janusza Kaczmarka. Dostaliśmy sygnał, że służby, które podlegały wówczas Kaczmarkowi jako szefowi MSWiA, mogą podjąć pewne działania przeciwko kierownictwu ABW i CBA. Wtedy przez dwa tygodnie mnie oraz moim zastępcom przydzieliłem ochronę wykonywaną przez jednego funkcjonariusza ABW. Bajki o siedmiu ochroniarzach to próba przykrycia pewnych spraw, które się obecnie toczą.

Konkretnie?

Pierwsza sprawa to próba odsunięcia zainteresowania opinii publicznej sprawą brata pana Bondaryka opisaną przez „Rz”, drugi powód to mój pozew przeciw panu ministrowi Ćwiąkalskiemu. Trzecia rzecz, która wywołuje strach, to wiadomość o tworzącym się obecnie przy moim udziale stowarzyszeniu prokuratorów szykanowanych przez obecną władzę. Akces do tej organizacji zgłosiło już kilkudziesięciu prokuratorów z całej Polski. Niebawem odbędzie się zjazd założycielski tego stowarzyszenia. To wywołuje obawy obecnie rządzących.

Po co panu takie zbytki jak toyota land cruiser.

Samochód ten został kupiony dla jednego z naszych departamentów. Okazało się, że był tam nieużywany i samochód został mnie przekazany. Jak pan widzi, jestem osobą mającą ponad dwa metry wzrostu i do tego sporą wagę. Nie do każdego wozu się mieszczę. Jeździłem dużo po kraju i samochód terenowy na naszych nie najlepszych drogach sprawdzał się znakomicie. Zapewniam pana, że w przeciwieństwie do innych nie korzystałem ze zbyt wielu przywilejów władzy. Dla przykładu powiem, że Janusz Kaczmarek jeździł luksusowym opancerzonym BMW i korzystał z ochrony BOR. Do domu nie latałem rządowym ani nawet rejsowym samolotem, tylko jeździłem koleją. Podtrzymałem też decyzję mojego poprzednika, który zlikwidował w ABW specjalną kuchnię prowadzoną na potrzeby szefostwa. Nawiasem mówiąc, taka darmowa kuchnia dla szefów do dziś istnieje w MSWiA.

Podróżowanie biznesklasą do Nowej Zelandii czy do Ameryki Południowej to nie zbytek?

Marzę o tym, żeby odwiedzić Nową Zelandię czy Amerykę Południową. Niestety, insynuacja, że latałem tam za pieniądze podatnika, to podła manipulacja. Nie byłem ani w Nowej Zelandii, ani w Ameryce Południowej. Owszem, podróżując samolotem, korzystałem z klasy biznes. Powód jest jednak dokładnie taki sam jak w przypadku samochodu. Zostałem obdarzony przez naturę słusznym wzrostem i posturą. Nie ukrywam, że na klasę ekonomiczną jestem ponadwymiarowy. Owszem jeden z moich zastępców odbył podróż do Ameryki Południowej. Nie była to jednak żadna wycieczka. Wiedza, jaką stamtąd przywiózł na temat narkobiznesu i jego związków z Polską, oraz kontakty, które nawiązał, były dla nas bezcenne. Natomiast saloniki VIP wliczane są w cenę biletu w biznesklasie.

Jednak podobno odmawiał pan poddania się kontroli pirotechnicznej w Austrii.

Bzdura, nigdy takie zdarzenie w Austrii nie miało miejsca. Owszem w jednym z państw odmówiłem poddania się kontroli osobistej. Uznałem, że jako szef służby specjalnej zaprzyjaźnionego państwa, legitymujący się paszportem dyplomatycznym, nie powinienem takiej kontroli podlegać. Gdyby szef służby innego państwa odwiedzający Polskę został wezwany do kontroli osobistej, zrobiłbym awanturę.

Zlikwidował pan departament, który opiniował zakładanie podsłuchów, podobno by łatwiej móc inwigilować przeciwników politycznych rządu.

Bzdura. Nie departament, a wydział. Nikt nigdy nie był podsłuchiwany dlatego, że należał do innej partii niż wówczas rządząca lub dlatego, że był dziennikarzem. Wychodziliśmy z założenia, że techniki operacyjne mogą być stosowane jedynie w uzasadnionych przypadkach, i zawsze odbywało się to za zgodą i na warunkach określonych przez sąd. Owszem, departament opiniujący stosowanie techniki operacyjnej został zlikwidowany. Był on zbędny, bo wydłużał drogę służbową. Służby nieraz muszą założyć podsłuch w trzy godziny, kiedy coś się dzieje, dodatkowy szczebel to znacznie opóźniał. W ogóle rozbudowana bez sensu biurokracja często stawiała pod znakiem zapytania naszą skuteczność. Dość powiedzieć, że zdarzało się, że dokument z jednego pokoju do drugiego wędrował tydzień.

Podsłuchy były używane jedynie w uzasadnionych przypadkach, zawsze za zgodą sądu

W czasach, gdy przestępcy posługują się najnowszymi technikami i są bardzo elastyczni w działaniu, również służby muszą mieć możliwość błyskawicznego działania – oczywiście zawsze w granicach określonych przez prawo. Ja chciałbym zwrócić uwagę na rzecz znacznie bardziej niebezpieczną. Mój następca zlikwidował stworzony przeze mnie departament zajmujący się ochroną interesów ekonomicznych. W tej chwili sprawami zasadniczymi dla bezpieczeństwa Polski, takimi jak sektor energetyczny, paliwowy i zbrojeniowy, nie zajmuje się żadna wyspecjalizowana struktura. To zaś stwarza potencjalne niebezpieczeństwo, że kluczowe dla nas sektory wymkną się spod kontroli państwa. Widać nadeszły czasy kręcenia lodów. Dodam, że zlikwidowano też departament zajmujący się przestępczością zorganizowaną... Tego już komentować chyba nie muszę.

Pański następca skierował już cztery wnioski do prokuratury w sprawach dotyczących okresu pańskiej władzy w ABW.

Wiem od uczciwych ludzi, którzy jeszcze w ABW zostali, jak wygląda to od wewnątrz. Cała energia nowej ekipy zamiast na walkę z rzeczywistymi zagrożeniami skierowana została na szukanie haków na poprzedników. Podobno „grupa hakowa” liczy ok. 100 funkcjonariuszy. Wyniki są mizerne, co pośrednio przyznaje w wywiadzie Bondaryk, kiedy z pewnym żalem mówi, że analiza moich wydatków na razie nie przyniosła rezultatów. Odkryto, że zapraszałem gości do Pizza Marzano.

Ucieka pan od odpowiedzi.

Wcale nie. Powiem tylko tyle: w ABW trwa istna łapanka na ludzi, którzy chcieliby firmować działania skierowane przeciw nam. Wielu odmawia i w rezultacie specjaliści najwyższej klasy lądują na portierniach. Jeśli chodzi o wnioski do prokuratury – wiem, jakich spraw dotyczą, choć jestem związany tajemnicą i nie mogę o tym mówić. Jestem jednak przekonany, że każdy uczciwy prokurator będzie musiał te sprawy umorzyć. Wtedy ja skieruję zawiadomienie o przestępstwie. W Polsce bowiem zawiadamianie o przestępstwie, które nie miało miejsca, jest karalne. To, co się dzieje teraz w ABW, przechodzi ludzkie pojęcie. Bez szczegółów mogę panu powiedzieć, że doszły mnie słuchy, że obecna ekipa tak jest zajęta szukaniem kwitów na poprzednią, że do skutku nie doszła duża operacja. Koledzy ze służb innych krajów, którzy brali udział w tym przedsięwzięciu, są wściekli.

Za pańskich czasów niszczono dokumenty w ABW?

Zaskoczę pana. Tak, za moich czasów dokumenty były niszczone. (Już widzę ten tytuł w „Wyborczej”: „Święczkowski przyznaje się, niszczył dokumenty”). Odkryłem bowiem, że wbrew prawu w ABW były przechowywane chociażby stenogramy z podsłuchów spraw, które się zakończyły bez rezultatów. Zgodnie z prawem takie materiały powinny być niszczone, by nikogo nie naszła ochota szukać w nich na przykład jakichś haków. Mogłoby być przecież tak, że służby w toku jakieś operacji powzięły wiedzę, że ktoś zdradza żonę.

Zostałem przez naturę obdarzony słusznym wzrostem oraz posturą. Nie ukrywam, że na klasę ekonomiczną w samolotach jestem ponadwymiarowy

Oczywiście w kategoriach moralnych jest to naganne, ale nie jest przestępstwem. Wie pan, jaka byłaby awantura, gdyby okazało się, że ABW wbrew prawu przechowuje materiały dotyczące na przykład spraw obyczajowych ludzi, przeciw którym się nie toczy żadne śledztwo. Być może obecne szefostwo żałuje, że to potencjalne źródło haków przestało istnieć, i stąd rozpuszczanie takich pogłosek.

Dostarczał pan kwity Ziobrze?

Proszę przeczytać sobie ustawę o ABW. Zgodnie z artykułem 27 szef tej służby obowiązany jest do informowania ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego o wynikach czynności operacyjnych.

„Zrób mi taką sprawę”, miał zlecać panu Ziobro.

Bzdura wyssana z brudnego palca pana Bondaryka. Owszem, ABW współpracowała i wykonywała zgodnie z kodeksami polecenia prokuratury, na czele której stał Ziobro. Jednak żadnych zleceń politycznych, jak sugeruje to Bondaryk, nigdy nie było.

Założył pan laserowe urządzenia antypodsłuchowe w swoim gabinecie.

A pan Bondaryk przyznaje się, że je zdjął. Mam tylko nadzieję, że nie prowadzi w swoim gabinecie teraz rozmów o sprawach tajnych czy poufnych, tylko korzysta ze specjalnych pomieszczeń, bo inaczej popełnia przestępstwo.

Nie przesadza pan z tą tajnością? Naprzeciw pańskich okien były tylko okna wiceministrów.

Nie dalej jak w czwartek w mediach pojawiły się doniesienia o tym, że Rosjanie mieli w polskim MSZ szpiega w randze wiceministra. Naprawdę uważa pan, że w takiej sytuacji dodatkowe zabezpieczenia to środki na wyrost?

Czy zasłużył pan na 18 tysięcy nagrody za cud na Wisłą?

To paskudna manipulacja. Służby mundurowe w ważne rocznice są nagradzane premiami lub awansami. Nikt nie mówi jednak, że ktoś dostał nominację generalską za udział w uchwalaniu Konstytucji 3 maja. O nagrodę wnioskował mój zastępca, przyznał ją zaś premier. Od nagrody został odprowadzony 40-procentowy podatek. Więc w gotówce dostałem dużo mniej. Bardzo cenię taką decyzję premiera, gdyż wskazuje ona, że bardzo dobrze oceniał zmiany i rezultaty mojej pracy w ABW. Zresztą nie tylko premier.

Rz: Krzysztof Bondaryk poniekąd panu zawdzięcza swoje stanowisko szefa ABW. To pan wyraził zgodę na przyznanie mu certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Bez tego certyfikatu nie miałby raczej szansy na to stanowisko.

Bogdan Święczkowski: Zgadza się. Jednak w czasie, w którym toczyło się postępowanie sprawdzające Krzysztofa Bondaryka, nie mieliśmy wiedzy o przypadku brata pana Bondaryka zamieszanego w sprawę związaną z przemytem złota, a opisaną przez „Rz”. Gdybyśmy taką wiedzę posiadali, myślę, że postępowanie potoczyłoby się inaczej. Cóż, kiedy czytałem wywiad z Bondarykiem w „Gazecie Wyborczej”, upewniłem się, że prawdomówność nie jest cechą pana Bondaryka. Nie ukrywam też, że w owym czasie pan Bondaryk dysponował silnym poparciem posłów SLD i Platformy Obywatelskiej z Komisji do spraw Służb Specjalnych, którzy wychwalali go pod niebiosa jako specjalistę.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"