Do Warszawy zjechało kilkuset działaczy partii. Głównym celem ich spotkania była dyskusja o przyszłości, jaka rysuje się przed lewicą, oraz omówienie przygotowań do czerwcowego kongresu partii. Ma on wyłonić nowe władze.
Choć oficjalnie politycy SLD opowiadają się za dalszą współpracą w ramach LiD (koalicja SLD, Unii Pracy i Partii Demokratycznej), w kuluarach padało wiele cierpkich słów na temat tej koalicji. – Wybory pokazały, że najlepiej byłoby się z niej po prostu wycofać. Kłopot jest jednak taki, że LiD powoli staje się szyldem, i to silniejszym od SLD. Dlatego myślę, że powrotu do Sojuszu w czystej postaci już nie ma. Trzeba jednak znaleźć jakiś pomysł na odbudowę jego pozycji – mówi nam jeden z polityków SLD. – Im mocniejsze SLD, tym mocniejszy LiD – tak kwitował to jednak szef Sojuszu Wojciech Olejniczak.
Działacze dużo rozmawiali o jego konflikcie z sekretarzem generalnym partii Grzegorzem Napieralskim.
To w nim wielu widzi przyszłego przewodniczącego. W kuluarach rozdawano nawet apel kilku działaczy, który wzywał obecnego przewodniczącego do rezygnacji.
Olejniczak i Napieralski stanowczo jednak zaprzeczali, by była między nimi rywalizacja. W przeciwieństwie do Olejniczaka Napieralski nie zadeklarował też, czy będzie się starał w czerwcu o fotel szefa partii. Przyznał jednak, że w kierownictwie nie zawsze jest jednomyślność.