Macierewicz, były likwidator WSI, zarzuca Komorowskiemu wpuszczenie na salę podczas tajnych obrad osoby niepowołanej, czyli Szczepańskiego. A temu ostatniemu, że miał świadomość, iż popełnia przestępstwo. Szczepański zachowanie Macierewicza komentuje krótko: – To odwracanie kota ogonem.

7 lutego, podczas obrad, posłowie słuchali informacji ministra sprawiedliwości o zakładanych podsłuchach. Marszałek i Prezydium Sejmu postanowili, że obrady będą tajne. Przeciwko temu protestowało PiS. Następnego dnia „Rzeczpospolita” ujawniła stenogram z tych obrad. Komorowski uznał wówczas, że sprawą przecieku do gazety powinna się zająć prokuratura. Wicemarszałek Stefan Niesiołowski powiedział nawet, że na „Rz” należy nałożyć dużą karę finansową. Prokuratura wszczęła śledztwo z urzędu.

Zdaniem Macierewicza to Komorowski „wpuścił na tajne obrady osobę nieuprawnioną”. Szczepański przyznał, że wszedł ma kilka sekund, by przekazać marszałkowi informację o tym, iż PiS zamierza tuż po zakończeniu posiedzenia zorganizować konferencję prasową.

– Szczepański nie ma dostępu do informacji tajnych, ale jako że po szkoleniu dano mu dostęp do informacji poufnych, wie, iż złamał prawo – twierdzi Macierewicz. – I dlaczego marszałek nie zawiadomił w tym przypadku prokuratury? Czy ktoś sprawdził, czy Szczepański, wchodząc do sali plenarnej, nie ma przy sobie telefonu, magnetofonu? – pyta. – Cały czas towarzyszył mi szef Straży Marszałkowskiej, musiał wiedzieć, że nic przy sobie nie mam – odpiera Szczepański.