Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała ustalić na podstawie znaków szczególnych opublikowanego w prasie dokumentu, że pochodził on z Kancelarii Prezydenta. To plus sprawdzenie książki wejść i wyjść, bilingów oraz logowania się telefonów komórkowych do przekaźników przekonało funkcjonariuszy - twierdzi radio - że źródłem przecieku mógł być Piotr Kownacki.
"W związku z pojawiającymi się w mediach informacjami dotyczącymi ujawnienia tajnego raportu ABW nt. incydentu w Gruzji stanowczo oświadczam, że nie przekazałem dziennikarzom żadnych informacji objętych klauzulą tajności" - napisał Kownacki w [link=http://www.rp.pl/artykul/255985.html" "target=_blank]oświadczeniu[/link].
Prokuratura odmówiła komentarza. Przyznała jedynie, że śledztwo trwa. Były prokurator krajowy Marek Staszak ujawnił zaś, że śledztwo zmierza do postawienia zarzutów konkretnym osobom.
Kłopoty może też mieć wiceszef BBN Witold Waszczykowski, który rzekomo również kontaktował się z dziennikarzami w związku z raportem ABW.