- Ten większy będzie bardziej szanował mniejszego, bo okazało się, że ten mniejszy potrafi – tak poseł Eugeniusz Kłopotek podsumował zwycięstwo kandydata PSL w wyborach na prezydenta Olsztyna.
Kandydatowi Platformy nie pomogły nawet wizyty na Warmii wicepremiera Grzegorza Schetyny i premiera Donalda Tuska. Wystawiony przez ludowców Piotr Grzymowicz zdobył 60,17 proc. głosów, a kandydat PO Krzysztof Krukowski – 39,83 proc.
Politycy Platformy nerwowo zareagowali na porażkę. – Pamiętajmy, że kandydat PSL był współodpowiedzialny, kiedy prezydentem Olsztyna był Czesław Małkowski. Mamy poważne obawy, że może dojść do kontynuacji linii, którą prezentował Małkowski – oznajmił Zbigniew Chlebowski, szef Klubu PO. I zapowiedział, że PO w radzie miasta pozostanie w opozycji.
Czy wygrana ludowców i lokalne pęknięcie wpłyną na relacje w koalicji rządowej? – Wybory lokalne nie mają wypływu na politykę na poziomie krajowym – przekonuje Sławomir Rybicki, wiceszef warmińskomazurskiej PO. A politycy PSL, dystansujący się ostatnio od działań rządu, wczoraj podkreślali, że w koalicji wszystko jest wspaniale.
– To na pewno umocni koalicję. PO, która ostatnio nas lekceważyła, zauważy, że nie warto tego robić – podsumował wygraną w Olsztynie zadowolony Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL. Według politologów ma się z czego cieszyć. – Teraz PO słono zapłaci PSL za pomysł wystawienia takiego kandydata– ocenia socjolog dr Jarosław Flis. Jego zdaniem ludowcy, wzmocnieni zwycięstwem, będą mniej ulegli w koalicyjnych negocjacjach.