„Dziennik” zarzucił posłowi PO Januszowi Palikotowi, że podał nieprawdziwe informacje w oświadczeniu majątkowym i prowadzi nieprzejrzyste operacje finansowe. Dziennikarze ujawnili, że pieniądze przeznaczone na milionowe pożyczki dla posła PO pochodzą ze spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych.
Palikot zarzucił gazecie kłamstwo i zapowiedział pozew do sądu, w którym ma się domagać 10 mln zł odszkodowania. Jednak dowodów na pisanie nieprawdy przez dziennikarzy nie ujawnił.
Wczoraj umieścił w swoim blogu 45 stron dokumentów, które mają świadczyć o jego niewinności. To postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie nieprawidłowości podczas prywatyzacji Polmosu Lublin. „Śledztwo prowadziła ABW, co chyba spełnia oczekiwania ministra Szczygły, żądającego, by „Agencja prześwietliła Palikota”” – drwi poseł w blogu.
Jednak przedstawione przez niego dokumenty były już znane dziennikarzom. – I nie odnoszą się bezpośrednio do najważniejszych oskarżeń „Dziennika”. Nie rozumiem, po co Janusz tak dozuje informacje – dziwi się jeden z posłów PO. – Powinien ujawnić wszystko za jednym razem i udowodnić, że jest czysty. A tak, dalej nie mamy pewności, kto ma rację.
Jeden z wewnątrzpartyjnych przeciwników Palikota diagnozuje: – On lubi odwracać kota ogonem. Nie pierwszy już raz atakiem odpowiada na atak i robi wszystko, by zamącić niewygodną dla siebie sprawę.