Sławomir Nowak nadal będzie kierował Ministerstwem Transportu. Sejm nie zdołał odwołać go ze stanowiska, mimo że aż trzech posłów współrządzącego PSL poparło w piątek wniosek o wotum nieufności dla szefa resortu.
Dwóch – Piotr Walkowski i Jarosław Górczyński – zrobiło to z premedytacją (rzecznik PSL zapowiada konsekwencje dyscyplinarne), a jeden – Henryk Smolarz – podobno niechcący. To pierwszy taki przypadek od pięciu lat z okładem, że lojalni zwykle ludowcy odmówili obrony ministra koalicyjnego rządu.
Premier Tusk już pogroził im za to palcem, mówiąc, iż oczekuje informacji, czy „gwarantują większość w koalicji”. W poniedziałek zamierza o tym rozmawiać z szefem PSL Januszem Piechocińskim.
Spec od sportu czy transportu?
– Pracownicy ministerstwa z trudem, ale przetrwają rządy Nowaka, jednak co będzie z polską infrastrukturą, o tym wolę nie myśleć – komentuje wynik głosowania poseł Jerzy Polaczek z PiS, minister transportu w rządach tej partii.
Sławomir Nowak to jeden z najbardziej nielubianych przez opozycję ministrów. Zawsze wymienia się go jako kandydata do dymisji obok szefów resortu zdrowia i sportu.
– Ministerstwo Transportu to nie wybieg dla modelek – ironizował Patryk Jaki z Solidarnej Polski podczas debaty o odwołaniu Nowaka, zapewne nawiązując do studenckiego zajęcia Nowaka, który w młodości zarabiał jako model.
Posłowie, którzy zęby zjedli w Komisji Infrastruktury, mają mu jednak za złe co innego. – Jest niekompetentny, zadufany w sobie, nie zna tematyki, którą się zajmuje, to polityk, a nie fachowiec – mówi o nim Leszek Aleksandrzak z SLD. A inni to potwierdzają i właściwie trudno im się dziwić.