Wbrew zapowiedziom o kadrowej rewolucji przedstawiony w piątek rząd Ewy Kopacz oparty jest na ministrach Donalda Tuska.
W gabinecie pozostaje 13 ministrów, nowych będzie tylko pięciu. Grzegorz Schetyna w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Cezary Grabarczyk w resorcie sprawiedliwości, MariaWasiak – infrastruktury i rozwoju regionalnego, Teresa Piotrowska – spraw wewnętrznych oraz Andrzej Halicki – w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji.
Biorąc pod uwagę, że Grabarczyk i Schetyna byli ministrami w pierwszym rządzie Donalda Tuska, zupełnie nowych członków gabinetu jest tylko troje. – Będę ostrym recenzentem i uważnym obserwatorem działań ministrów – zapowiedziała Kopacz, chcąc pokazać, że panuje nad gabinetem pełnym silnych osobowości politycznych.
Prezydent uważa, że gabinet Kopacz skonsoliduje Platformę i koalicję. Bronisław Komorowski zaapelował w piątek, by z ocenami rządu poczekać na exposé nowej premier. – To nie będzie łatwy rok – mówił. – To będzie rok nie tylko trzech kampanii wyborczych, to będzie także rok zagrożeń za polską wschodnią granicą.
Tyle, że pierwsze wypowiedzi kandydatki na premiera w tej ostatniej kwestii są co najmniej niefortunne. Zapytana o pomoc Ukrainie, Kopacz odwołała się do swej kobiecości. – Ja jestem kobietą. Polska powinna się zachowywać jak polska rozsądna kobieta. Nasze bezpieczeństwo, nasz kraj, nasz dom, nasze dzieci są najważniejsze. Uważam, że nie powinniśmy dzisiaj na wyścigi być czynnym uczestnikiem tego konfliktu zbrojnego – powiedziała.