Prace nad ustawami o Trybunale Konstytucyjnym obfitują w paradoksalne sytuacje. Do pierwszej doszło w środę. Liderzy KOD już wcześniej zorientowali się, że ich projekt trafi pod obrady razem z nową ustawą napisaną przez PiS oraz propozycją PSL. I stanęli przed dylematem: wycofanie go nie wchodziło w grę, podpisało się pod nim ponad 100 tys. osób zaniepokojonych kryzysem konstytucyjnym, równocześnie zaś forsowanie go pomoże PiS w jego rozgrywce z Europą. I dlatego PO i Nowoczesna głosowały za odrzuceniem tego projektu w pierwszym czytaniu, choć wspólnie z KOD biorą udział w manifestacjach w obronie Trybunału. Z naszych informacji wynika, że zachęcali ich do tego ruchu właśnie liderzy Komitetu.
Paradoks drugi: projekt KOD trafił do dalszych prac dzięki głosom PiS, które co rusz krytykuje Komitet i podważa sens jego protestów.
Kolejnym paradoksem jest to, że projekty PSL i KOD pomogą PiS w rozwiązywaniu konfliktu o Trybunał. – Dostrzegamy konstruktywną wartość nie tylko swojego projektu, ale także niektórych rozwiązań w pozostałych projektach – deklarował w czwartek podczas debaty konstytucjonalista Bartłomiej Wróblewski z PiS. Gdy projekty partii rządzącej, ludowców i Komitetu trafią do sejmowej komisji, PiS będzie mógł kontynuować swą grę z prowadzącą kontrolę praworządności w Polsce Komisją Europejską. Będzie mógł powiedzieć: popatrzcie, pracujemy nad rozwiązaniem problemu wraz z opozycją, wszak dopuściliśmy do prac w Sejmie jej dwa projekty.
To, że taki jest cel, widać było wyraźnie, gdy w czwartek Jarosław Kaczyński powiedział w Sejmie dziennikarzom, że propozycja przedstawiona przez PiS realizuje „w zasadzie 90 proc. żądań Komisji Weneckiej".
W dodatku – mimo wielkiego wzmożenia sprzed trzech tygodni, gdy Sejm podejmował uchwałę podkreślającą suwerenność Polski – politycy PiS znów zaczęli mówić o kompromisie. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski zadeklarował, że PiS chce zakończyć spór i jest gotowy do ustępstw. W podobnym tonie wypowiadała się w środę Elżbieta Witek, szefowa gabinetu politycznego pani premier.