Koalicję chcą utworzyć nieoczekiwany zwycięzca wyborów, Związek Chłopów i Zielonych, z Partią Socjaldemokratyczną, która była największym ugrupowaniem dotychczasowego rządu.
Na jej czele zapewne stanie Saulius Skvernelis, który wystartował z listy chłopskiej, ale związał się z nią kilka miesięcy temu (do kwietnia był szefem MSW, trafił na to stanowisko z nominacji zupełnie innej partii - ale również jak chłopska populistycznej - Porządek i Sprawiedliwość).
- Socjaldemokraci robią wszystko, by jeszcze cztery lata być u władzy - mówi "Rzeczpospolitej" Audrius Bačiulis, konserwatywny komentator tygodnika "Veidas".
Dlatego godzą się na to, by mieć w rządzie ledwie trzech ministrów, podczas gdy Związek Chłopów i Zielonych kontrolowałby aż 11 resortów. Dotychczasowy premier i lider socjaldemokratów Algirdas Butkevičius zadowoli się stanowiskiem wiceprzewodniczącego Sejmu (przewodniczącym ma być przedstawiciel partii chłopskiej).
Obie partie mają w nowym Sejmie 71 mandatów, czyli najmniejszą z możliwych większość (posłów jest 141). - Ale taka koalicja może jeszcze liczyć na kilku posłów z małych partii. Tak czy owak będzie krucha i słaba. Jej wielu posłów jest po raz pierwszy w parlamencie. Naprzeciw stanie twarda doświadczona opozycja konserwatystów i liberałów - podkreśla Audrius Bačiulis.