Właściciel kawiarni poinformował, że napis znajduje się w oknie jego lokalu od czasu wyborów. Dopiero jednak ostatnio wywołał gorącą debatę w internecie.
Gromy spadły na właściciela kawiarni na profilach społecznościowych jego lokalu. Właściciela określono mianem "liberalnego nazisty", a część internautów zaczęło apelować o bojkot kawiarni. Niektórzy porównują go do właścicieli, którzy w XX wieku nie chcieli obsługiwać Afroamerykanów.
Internauci debatują też na temat aspektów prawnych zakazu. Zwracają uwagę, że lokale, które deklarują, że nie zamierzają obsługiwać przedstawicieli środowisk LGBT ze względu na przekonania religijne są szykanowane lub nawet karane (chodzi o sprawę piekarni z Irlandii Północnej, która nie chciała sprzedać tortu weselnego dla pary homoseksualistów).
Co na to sam właściciel? Robert Warner mówi, że sprawy nie należy traktować śmiertelnie poważnie. - Jeśli ktoś przyszedłby do mnie i powiedziałby: "Hej, głosowałem na Trumpa, czy mogę zostać?", odpowiedziałbym: "Jasne, jeśli tylko będziesz dla mnie miły i smakuje ci nasze jedzenie to siadaj, nie ma problemu" - wyjaśnił.
Jednocześnie Warner przekonuje, że miał prawo umieścić taką informację w witrynie kawiarni.