Protestujący domagają się zrównania renty socjalnej z najniższą rentą z ZUS oraz 500 zł dodatku rehabilitacyjnego, nazywanego przez nich "dodatkiem na życie". Rząd zaproponował taki dodatek w formie m.in. dostępu do usług rehabilitacyjnych, wizyt lekarskich poza kolejnością, zawartych w projekcie ustawy o szczególnych rozwiązaniach wspierających osoby o znacznym stopniu niepełnosprawności, który trafił do Sejmu.
- Po tym, jak oni się zachowują opiekunowie w Sejmie, jestem przekonany, że nie można dać im tej gotówki. Bo jeżeli jako żywe tarcze traktują swoje dzieci, to cóż dopiero dzieje się w domu, a mogą się zdarzyć niestety zwyrodniali rodzice. Dzieci te czasami nie mają głosu. Bo są zamknięte, bo nie chodzą do szkoły - ocenił Jacek Żalek, poseł Porozumienia Jarosława Gowina, w rozmowie z TOK FM.
Zdaniem kandydata na prezydenta Białegostoku rząd nie powinien więc zgadzać się na wprowadzenie dodatku w wysokości 500 zł. Według niego nie da się sprawdzić, czy przekazane pieniądze rzeczywiście będą szły na potrzeby osób niepełnosprawnych.
- Jeżeli na oczach całej Polski można traktować dzieci jak zakładnika do swoich interesów, to boję się, że w zaciszu domów może być niestety tak samo - dodał Żalek.
Wcześniej negatywnie o protestujących wypowiadała się posłanka PiS Bernadetta Kryniecka. - Jako matka dziecka niepełnosprawnego, osoby dorosłej, może to będzie brutalne, znalazłabym paragraf na tych rodziców, którzy przetrzymują swoje dzieci w Sejmie w takich warunkach niegodnych - mówiła.