Kampania w Rzeszowie powoli nabiera kształtów. W środę okazało się, że wiceministra Marcina Warchoła popiera kandydat Porozumienia Jarosława Gowina, czyli radny Waldemar Kotula.
Jak podkreślił na wspólnej konferencji prasowej, jego porozumienie z Marcinem Warchołem ma charakter programowy i dotyczy realizacji postulatów w mieście. – Dążymy do tego, żeby w Rzeszowie wygrał kandydat z prawej strony sceny politycznej. I tym kandydatem, z moim poparciem, jest Marcin Warchoł – zaznaczył Kotula. W trakcie konferencji swoje wsparcie dla Warchoła po raz po kolejny podkreśli też Tadeusz Ferenc, którego rezygnacja i poparcie dla kandydata Solidarnej Polski nie tylko uruchomiły cały wyborczy wyścig, ale też były sporym zaskoczeniem dla Prawa i Sprawiedliwości. To wsparcie Tadeusza Ferenca – który rządził Rzeszowem blisko dwie dekady – ma być jednym z głównych czynników działających na rzecz kandydata popieranego przez Solidarną Polskę. Warchoł ma nazwisko Ferenca nawet w nazwie komitetu wyborczego.
W PiS ruch Porozumienia i Solidarnej Polski w Rzeszowie traktuje się przede wszystkim jako symboliczny, a nie taki, który ma realne znaczenie, jeśli chodzi o wybory w mieście. – To bardziej przesłanie do Warszawy, a nie do Rzeszowa – słychać w Sejmie. Jeden z naszych informatorów zwrócił uwagę, że poparcie dla radnego Kotuli było bardzo niewielkie, a on sam miałby najpewniej problemy z rejestracją własnego komitetu (potrzeba do tego co najmniej 3 tysięcy podpisów).
Cechą charakterystyczną kampanii w Rzeszowie jest to, że liczący się kandydaci nie startują z komitetów partyjnych, ale z własnych komitetów. Robi to zarówno Warchoł, jak i kandydatka popierana przez PiS – wojewoda Ewa Leniart, jak i kandydat opozycji (KO, PSL, Lewicy i Polski 2050 Szymona Hołowni), wiceprzewodniczący Rady Miasta Konrad Fijołek. W wyścigu startuje jeszcze poseł Konfederacji Grzegorz Braun. – W tych wyborach nie będzie liczyć się legitymacja partyjna, wręcz przeciwnie, ważny będzie dystans do partii – to wniosek z badań elektoratu, o którym tuż po rozpoczęciu wyborczego wyścigu opowiadali nam politycy zarówno z Prawa i Sprawiedliwości, jak i z opozycji. Nasi rozmówcy podkreślali, że to jeden z efektów wpływu na wyborców w mieście długoletnich rządów prezydenta Ferenca, który mimo związków z SLD we wszystkich ostatnich kampaniach wyborczych startował jako kandydat niezależny (i wygrywał z ogromną przewagą). Widać to też w przemówieniach kandydatów. – Jeśli w rzeszowskim ratuszu zasiądzie osoba z zewnątrz, która ma swoich szefów politycznych, to będzie ich słuchać. Co zrobić, a czego nie robić, będzie decydował albo pan premier Kaczyński, albo pan minister Zbigniew Ziobro – mówił w trakcie prezentacji swojego kampanijnego hasła radny Fijołek.
Pierwszym realnym testem dla kandydatów była akcja zbierania podpisów. Marcin Warchoł dostarczył ich ponad 5 tysięcy i podkreślał, że za jego kampanią „nie stały (...) wielkie machiny partyjne i polityczne", ale i tak udało się zebrać więcej podpisów, niż trzeba. W piątek mija termin oficjalnego zgłaszania kandydatów w tym wyścigu. Podpisy złożyli już m.in. Warchoł, Leniart, Braun i Fijołek. Kandydaci jednocześnie zaczęli prezentować swoje hasła i zarysy programów wyborczych.