W marcu rząd ma przyjąć projekt zmian prawnych, które doprowadzą do likwidacji powołanego za rządów PiS Państwowego Zasobu Kadrowego i przywrócą apolityczny korpus urzędników. Osoby, które się w nim znajdą, będą zatrudniane na wysokich stanowiskach w urzędach.
Ludowcy chcą jednak, by do odnowionej służby cywilnej z automatu wciągać byłych wiceministrów, wicewojewodów czy wyższych urzędników samorządowych, takich jak starostowie.
– W Polsce jest rzesza osób, które sprawdziły się jako urzędnicy, a nie są ujęte w żadnych rezerwach kadrowych – zwraca uwagę Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL. Szacuje, że grupa ta liczy około 30 tys. osób.
– We wszystkich państwach europejskich takich ludzi wciąga się do rejestrów urzędniczych, by w razie potrzeby móc po nich sięgać, jeśli tylko są tym zainteresowani. U nas natomiast się ich marnotrawi, choć narzekamy na brak fachowych kadr urzędniczych. Dlaczego do zasobu kadrowego z urzędu wchodzą osoby ze stopniem doktora, a nie mogą np. byli wiceministrowie? – pyta Żelichowski.
Dlatego ludowcy proponują, by takie osoby wciągnąć do nowej służby cywilnej. Platforma mówi jednak „nie”. Powód? Stanowiska, o których mówią ludowcy, najczęściej obsadzane są z klucza politycznego.