W czwartek 13 grudnia w Lizbonie Tusk, wraz z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim podpiszą Traktat Reformujący UE. W tym spotkaniu będzie też uczestniczyć prezydent Lech Kaczyński jako szef polskiej delegacji. 12 grudnia w Strasburgu przywódcy trzech unijnych instytucji: Europarlamentu, Rady UE i Komisji Europejskiej mają proklamować Kartę Praw Podstawowych.
Według tvn24.pl Premier Tusk chce jednak uniknąć zabierania ze sobą prezydenta na szczyt do Brukseli. Otoczenie premiera zdaje sobie sprawę, że taki jednorazowy wspólny wyjazd premiera i prezydenta spowoduje, że Lech Kaczyński będzie chciał być uczestnikiem wszystkich unijnych rozmów na najwyższym szczeblu.
Zgoda premiera Tuska ma kluczowe znaczenie, bo akceptacja wspólnych wyjazdów zmieniłaby metodą faktów dokonanych sposób prowadzenia polskiej polityki zagranicznej, zwiększając rolę prezydenta. Kolejnym szefom rządu byłoby trudno odejść od takiej praktyki.
Ponieważ jednak prezydent nalega na wspólne podróże, Donald Tusk ma dylemat.
Jak zauważają unijni dyplomaci, ugodowość premiera może być odebrana jako wyraz słabości przez unijnych polityków. Może też okazać się kłopotliwa dla samego Tuska, gdy w rozmowach w cztery oczy, będzie negocjować trudne dla Polski sprawy. Wtedy na kuluarowe rozmowy, premier będzie też musiał zapraszać prezydenta.