– Startować sami zawsze możemy, ale uważamy, że powinniśmy tworzyć koalicję – powiedział Włodzimierz Czarzasty na konferencji prasowej po zakończeniu posiedzenia sobotniej Rady Krajowej SLD.
Rada upoważniła zarząd oraz przewodniczącego Włodzimierza Czarzastego do prowadzenia rozmów w pierwszej kolejności ze środowiskami lewicy, a także partiami, które są w opozycji do PiS. – Podmiotowość, partnerstwo oraz wspólny program – to trzy warunki, jakie muszą zostać spełnione, aby mogła zawiązać się proeuropejska koalicja na wybory do Parlamentu Europejskiego oraz prodemokratyczna do Sejmu i Senatu – zadecydowała Rada.
Nieoficjalnie członkowie SLD przyznają, że najlepiej dla Sojuszu byłoby, gdyby stworzył wspólne listy do PE z PO i PSL oraz Nowoczesną. Podobnego zdania są politycy związani z SLD, którzy oficjalnie potwierdzają, że partia do wyborów powinna pójść we wspólnym froncie z największymi ugrupowaniami opozycyjnymi. – To powinna być Koalicja Europejska, tzn. Koalicja Obywatelska+ PSL+SLD, czyli partie, które wprowadzały Polskę do Unii Europejskiej – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksander Kwaśniewski, były prezydent RP. Podobnego zdania jest były premier Marek Belka, który powiedział nam: – SLD powinien iść w Koalicji Europejskiej razem z PO, Nowoczesną, PSL i ze wszystkimi siłami proeuropejskimi. W takiej sytuacji rozważałbym kandydowanie.
Gotowość do startu ze wspólnych list opozycji do PE wyraził również Włodzimierz Cimoszewicz. Z kolei ze względów rodzinnych sceptycznie o swoim kandydowaniu wypowiada się dzisiaj Leszek Miller. Tymczasem między SLD a PO, jeszcze przed oficjalnymi rozmowami, dochodzi do pierwszych spięć dotyczących miejsc na listach do PE. W piątkowym programie #RZECZoPOLITYCE Róża Thun z PO powiedziała: – W wyborach do PE będę jedynką PO–Koalicja Obywatelska z okręgu Małopolska–Świętokrzyskie. Eurodeputowanej Platformy na Twitterze natychmiast odpowiedziała Anna-Maria Żukowska, rzeczniczka SLD: „Skoro Platforma już tak szczegółowo porozdawała jedynki, to z tymi negocjacjami i namawianiem innych do wspólnej koalicji to megaściema (nie, żebym się spodziewała innego podejścia)".
Przedstawiciele obu ugrupowań przyznają, że przed ewentualnymi sojusznikami trudne negocjacje dotyczące miejsc biorących na wspólnych listach opozycji do PE.