Cieszmy się. Ale żeby dogonić Niemców czy Francuzów, w ciągu 30 lat musimy mieć rok w rok 7-proc. wzrost PKB. Poza tym ten 4-proc. wzrost gospodarczy niestety nie wynika z redukcji długu publicznego – to już 755 mld zł, czy deficytu budżetu, ale ze wzmożonych zakupów obywateli, którzy obawiając się podwyżki VAT, robią zapasy. To rezultat przyznanych Polsce pieniędzy europejskich, które jednak już niedługo się skończą. To wreszcie słaba złotówka, która napędza eksport, oraz wznowiona akcja kredytowa banków. A tymczasem odsetki od długu publicznego są większe niż wpływy podatkowe przedsiębiorstw. I kombinacje z OFE wystarczą na krótką metę.
[b]Sam pan mówi, że społeczeństwo mamy ubogie. Może premier Donald Tusk ma rację, że nie funduje nam kolejnych lat zaciskania pasa.[/b]
Premier Tusk mówi: liczy się tu i teraz, co należy rozumieć, że niespecjalnie liczy się przyszłość. Kiedy po raz pierwszy lansował to hasło, leczyłem nowotwór i pomyślałem sobie: dobrze, pożyję wygodnie przez rok. Ale kiedy mi ten nowotwór wyleczyli, przestałem być zadowolony. To tak półżartem. Długi, które zaciąga nasze państwo, spadną za kilka lat na mnie – emeryta – i moje dzieci. Rząd powinien przestać rozrzucać na prawo i lewo rozmaite zasiłki. BCC przygotował plan stabilizacyjno-ratunkowy finansów publicznych: uzależnić transfery socjalne od kryterium dochodowego, reformować KRUS, zmniejszyć administrację, wprowadzić 19-proc. VAT itd. To w roku przyszłym dałoby dodatkowe 20 mld zł, a w 2013 nawet 60 mld. A dziś sięgamy drugiego progu ostrożnościowego w zadłużeniu. Przejdziemy trzeci i będzie bunt społeczny, jak w Grecji.
[b]Co z tego wyniknie w przyszłym roku? Przewiduje pan oszczędności?[/b]
Nie. Żadnych reform się nie spodziewam. To będzie przecież rok wyborczy.
[b]Przecież mamy ofensywę programową rządu. Pamięta pan, jak premier któregoś dnia pojawił się w Sejmie i zapowiedział, że osobiście dopilnuje jej przebiegu? [/b]