Spadające poparcie dla PO kolejny raz daje PiS szansę. I kolejny raz wygląda na to, że lider tej partii robi wszystko, by jej nie wykorzystać.
27 listopada 2011 r. podczas posiedzenia Rady Politycznej PiS w Pułtusku, mówiąc o przyczynach porażki wyborczej, Kaczyński przedstawił koncepcję odrodzenia partii. Jej podstawą miało być przyciągnięcie znanych w terenie nazwisk. Efekt? W ciągu pół roku PiS nie tylko nie przyciągnęło nowych środowisk, ale straciło polityków, którzy w terenie pełnili rolę partyjnych lokomotyw.
W sobotę z PiS pożegnał się poznański parlamentarzysta Tomasz Górski, który przeszedł do Solidarnej Polski. „Kamień z serca" – tak odejście posła, który wszedł do Sejmu z 11. miejsca na liście, odbierając mandat PO, skwitował Jarosław Kaczyński. Problem jednak nie dotyczy tylko kolejnych posłów, którzy odchodzą z partii, ale ostrych terenowych konfliktów, które podsyciły niedawne wybory okręgowych władz. Tak jest też w Słupsku, Gdyni, Toruniu, Kielcach czy Zielonej Górze. To przekłada się na niechęć do angażowania się w partyjną działalność nowych ludzi. Poznań może być dobrym przykładem: partia nie tylko traci znanych w mieście samorządowców, ale zaczynają się od niej odwracać naukowcy z Komitetu L. Kaczyńskiego.
I nie pomogą pokazówki. Jak dowiedziała się „Rz", posłowie PiS z Wielkopolski dostali od Kaczyńskiego polecenie, by dziś lub we wtorek w Poznaniu zorganizowali wspólną konferencję dotyczącą np. bezpieczeństwa energetycznego. Ma to pokazać, że partia w tym regionie jest silna. Ale to przesłanianie trądu jedwabną chusteczką.
Politykę można uprawiać w Warszawie, na konferencjach prasowych z udziałem coraz nudniejszego (jeśli to w ogóle możliwe) Mariusza Błaszczaka. Ale by wygrać wybory, trzeba mieć w terenie ludzi, którzy poświęcą czas, pieniądze i zapał. Nie zachęcą ich do tego ani wewnętrzne konflikty, ani pogarda, jaką okazuje się lekceważącymi komentarzami tym, którzy po latach wspierania partii, rozczarowani, szukają innej drogi. Bo można wtedy nawoływać: „wracajcie", ale i tak odpowie tylko echo.