Urlop to dla polityka czas podwyższonego ryzyka. Zwłaszcza w Polsce. Afery, kryzysy rządowe wybuchają właśnie wtedy, gdy ich główni bohaterowie zażywają błogiego wypoczynku.
Przekonał się o tym były już minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL). Kiedy „Puls Biznesu" opublikował w poniedziałek nagrania z rozmowy dwóch działaczy PSL, w których jest oskarżany o obsadzanie stanowisk znajomymi, minister przebywał na urlopie.
Początkowe sygnały były takie, że Sawicki urlopu przerywać nie zamierza. Gdy kolejni dziennikarze dopytywali o to polityków PSL, ci sami nie byli pewni, czy Sawicki wracać powinien czy nie. Wreszcie, kiedy i PSL, i Platforma stwierdziły, że afery taśmowej bagatelizować się jednak nie da, Sawicki został wezwany na dywanik do lidera ludowców Waldemara Pawlaka.
We wtorkowe popołudnie opalony Sawicki z uśmiechem na twarzy przyjechał na spotkanie z władzami partii. – O siebie jestem spokojny – mówił. Kiedy wyszedł, ogłosił, że podaje się do dymisji.
– Nie przypuszczał, że będzie musiał to zrobić. Próbował przekonać kolegów z partii, że jest niewinny, a całą sprawę bagatelizował – mówi jeden z uczestników spotkania.