Lider Nowej Prawicy o swoim zamiarze zaatakowania Michała Boniego zapowiadał już wcześniej. Atak na Boniego miał być jedną z pierwszych rzeczy, jakie Korwin-Mikke zrobi, gdy dostanie się do europarlamentu. Korwin-Mikke uzasadniał swój zamiar tym, że w przeszłości Michał Boni z mównicy sejmowej nazwał Korwin-Mikkego "idiotą i oszołomem". Chodziło o podejrzenia, jakie lider KNP wysuwał wówczas odnośnie przeszłości politycznej Boniego.
Boni w kolejnym wpisie na Twitterze przyznał, że przepraszał "za różne rzeczy" i z pokorą przyjmuje ataki. Mimo to istnieją granice.
Spotk.posłów do PE w MSZ - po spoliczkowaniu przez Korwina- za różne rzeczy już przepraszałem,, z pokorą przyjmuję ataki! Ale jest granica!
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski przyznał w TVN24, że resort złoży zawiadomienie do prokuratury w związku z incydentem między Michałem Boni i Januszem Korwin-Mikkem. Resort wyraża głębokie ubolewanie z powodu tego, co się wydarzyło na spotkaniu europosłów. W wystosowanym w tej sprawie komunikacie napisano, że "doszło do niedopuszczalnego incydentu naruszenia nietykalności cielesnej posła Michała Boniego przez posła Janusza Korwin-Mikkego".
Z kolei Janusz Korwin-Mikke tłumacząc swój czyn w TVN24 przyznał, że był to akt symboliczny. Powiedział, że nie uderzył Michała Boniego w twarz, tylko go spoliczkował.
Europoseł KNP dodał, że "zrobił to w miejscu dyskretnym". - Gdzie było tylko około 20 osób, przytomnych, ludzi honoru i myślałem, że jedyną konsekwencją będzie to, że zobaczę sekundantów od Boniego. Takie rzeczy między ludźmi honoru robi się dyskretnie. Tamta gnida się tym natychmiast pochwaliła publicznie. Żałuję, że nie naplułem mu w twarz - powiedział Korwin-Mikke.