Przez frajerów i SLD na ludowców padł strach

PSL po raz pierwszy od lat musi zorientować swoją kampanię wyborczą na sprawy socjalne, bo w rolnictwie ludowcy nie mają się czym pochwalić.

Publikacja: 27.10.2014 12:07

Przez frajerów i SLD na ludowców padł strach

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Na trzy tygodnie przed wyborami samorządowymi ludowcy podczas sobotniej konwencji w Warszawie oficjalnie zainaugurowali kampanię, choć toczy się ona od kilku tygodni i właśnie wkracza w decydującą fazę.

Głównym jej bohaterem był Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy, który przekonał Donalda Tuska do skokowych podwyżek najniższych rent i emerytur, a Ewę Kopacz do przyznania urlopu macierzyńskiego wszystkim grupom społecznym, a nie tylko pracownikom zatrudnionym na etacie.

Obie te zmiany bardzo pomogą rodzinom rolniczym i tymi osiągnięciami ludowcy będą się chwalić podczas kampanii samorządowej. Problem w tym, że skutki przeforsowanych zmian będą odczuwane dopiero w przyszłym roku, a wyborców do głosowania trzeba namówić już teraz. Tymczasem ludowcy muszą się zmagać ze skutkami wpadki ministra rolnictwa Marka Sawickiego, który dopiekł elektoratowi własnej partii, stwierdzając, że rolnicy to frajerzy. I niezależnie od tego, ile razy powtórzy, że nie chciał nikogo obrazić, do końca kampanii będzie chłopcem do bicia dla SLD i PiS.

Sojusz przygotował happening przed gmachem, w którym odbywała się konwencja PSL, zachęcając przybyłych do głosowania na SLD, jeżeli nie czują się frajerami. Do tej akcji odnieśli się dwaj najważniejsi politycy ludowców – Janusz Piechociński i Jarosław Kalinowski – którzy napadli na Leszka Millera, mówiąc, że jest fałszywym przyjacielem rolników. Przypomnieli, jak to podczas negocjowania warunków wejścia Polski do UE to szef SLD zgodził się, by dopłaty dla rolników wynosiły zaledwie 25 proc. średnich dopłat w krajach starej Unii.

Taki gigant samorządowy jak PSL, który – według słów Piechocińskiego – ma w swoich szeregach co czwartego samorządowca, nie powinien się przejmować akcjami SLD mającego ok. ?5 tys. radnych w całej Polsce (niecałe 10 proc.), a na wsi będącego zaledwie partią drugiego wyboru. Gwałtowną reakcję można więc tłumaczyć tylko tym, że po raz pierwszy od lat ludowcy poczuli się naprawdę niepewnie przed wyborami lokalnymi.

Stronnictwo od dawna jest przygotowane psychicznie na to, że koalicja PO–PSL straci władzę w kilku sejmikach, bo Platforma nie wypadnie w wyborach lokalnych dość dobrze, aby utrzymać dwupartyjny układ w całej Polsce. Ale jeżeli sami wypadną gorzej, m.in. za sprawą wypowiedzi Sawickiego, to bilans może być dla nich jeszcze mniej korzystny. Kroplą przepełniającą czarę goryczy jest to, że jeżeli SLD utuczy się na elektoracie ludowców, może się stać trzecim koalicjantem tam, gdzie PO i PSL zabraknie głosów do rządzenia. A od niefortunnej koalicji z okresu rządu Leszka Millera obie partie myślą o współpracy z wielką niechęcią.

Na trzy tygodnie przed wyborami samorządowymi ludowcy podczas sobotniej konwencji w Warszawie oficjalnie zainaugurowali kampanię, choć toczy się ona od kilku tygodni i właśnie wkracza w decydującą fazę.

Głównym jej bohaterem był Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy, który przekonał Donalda Tuska do skokowych podwyżek najniższych rent i emerytur, a Ewę Kopacz do przyznania urlopu macierzyńskiego wszystkim grupom społecznym, a nie tylko pracownikom zatrudnionym na etacie.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Polityka
Sondaż: Co trzeci ankietowany uważa, że koalicja rządząca nie dotrwa do końca kadencji
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Polityka
Donald Tusk kluczy w sprawie marihuany. Trzy miesiące opóźnienia
Polityka
Adam Bodnar odpowiedział na pytanie o rekonstrukcję rządu. „Trudno wystawiać samemu ocenę”
Polityka
„Tak wygląda upadek polityka”. Prof. Antoni Dudek ocenia, co czeka rząd Donalda Tuska
Polityka
Prof. Jarosław Flis analizuje przegraną Rafała Trzaskowskiego