Swoisty rytuał uczynił za to z polowania na konkurentów wewnątrz PO. Dopadł w końcu nawet Grzegorza Schetynę, przez ponad dekadę najwierniejszego druha. Ciężko go ranił i zapewne by dobił, gdyby zamiast zagranicznej kariery wybrał pozostanie w Polsce. Pytany przez jednego ze swych współpracowników po wyborach w 2011 r., dlaczego upokarza Schetynę, Tusk miał rzucić ciężkim słowem i dodać: „Bo mogę". Tak, rzeczywiście, Tusk mógł w PO zrobić wszystko, głównie dlatego, że zapewniał partii zwycięstwa, z których wiele – choćby w 2011 r. – wywalczył praktycznie jednoosobowo.
Jednocześnie Tusk wyjałowił PO z osobowości, co było widać przy rekonstrukcjach rządu. Każda wymiana ministrów przychodziła z trudem, bo niełatwo było znaleźć ich kompetentnych następców. Powstawały ministerstwa potworki, jak Administracji i Cyfryzacji, stworzone po to, by uszczęśliwić Michała Boniego, który jednak, niczego nie osiągnąwszy, za przyzwoleniem Tuska ewakuował się do europarlamentu.
Być może przesadą byłoby stwierdzić, że każdy nowy minister Tuska był słabszy od poprzedniego. Ale co przyznają nawet niektórzy politycy z zarządu PO, każda poważna rekonstrukcja rządu ów rząd osłabiała, zamiast wzmacniać. Ostatni gabinet Tuska – ten w dużej mierze odziedziczony przez Ewę Kopacz – to najsłabsza ekipa od 2007 r.
Wizerunek – na szóstkę
Tusk na trwale odmienił polską politykę w jednym jeszcze obszarze – dbałości o wizerunek. Odchodzący szef PO ma naturalne predyspozycje interpersonalne; jak mawiają w Platformie, „rozkochuje w sobie ludzi". Ale do rozwijania swych talentów, do dbania o sondaże i konstruowania polityki pod publiczkę jako pierwszy polski premier zatrudnił specjalnego doradcę – był nim Igor Ostachowicz. W tandemie nie tylko wygrali pół tuzina wyborów z rzędu, ale też opracowali do perfekcji zarządzanie kryzysem. Kto dziś pamięta o aferach hazardowej, stoczniowej, sopockiej, Amber Gold czy nawet niedawnej taśmowej?
Z każdej Tusk wyszedł obronną ręką, nawet jeśli poobijany. Przez siedem lat rządów sam nie zaliczył wpadki, ani jedna afera nie rzuciła na niego cienia podejrzeń. Wyszedł obronną ręką nawet z narodowej traumy po katastrofie smoleńskiej i nie stracił na błędach, które popełnił, zgadzając się powierzyć wyjaśnienie sprawy rosyjskiemu MAK.