Prezydent Gdańska przez trzy lata podawał nieprawdę w oświadczeniach majątkowych. Chodzi o posiadane zasoby pieniężne i nieruchomości – twierdzi Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu, która po kontroli CBA bada majątek Pawła Adamowicza.
Zarzuty dotyczą podania nieprawdziwych danych w oświadczeniach z lat 2010–2012. Adamowicz usłyszał je w poniedziałek. Zarówno on, jak i śledczy nie mówią, o jakie nieruchomości i sumy chodzi.
– Śledztwo się toczy, z tych względów nie podajemy więcej szczegółów – mówi „Rzeczpospolitej" Hanna Grzeszczyk, szefowa wydziału V ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji poznańskiej apelacji.
Adamowicz na konferencji tłumaczył się niefrasobliwością. – Pomyliłem się, a później powieliłem błąd w paru kolejnych oświadczeniach, pomyłka była mechaniczna – przekonywał. Dodał, że gdy się zorientował, poprawił i podawał uzupełniony stan majątkowy.
Antoni Pawlak, jego rzecznik, zapewnia „Rzeczpospolitą", że prezydent w 2010 r. nie wpisał jednego mieszkania (według naszych ustaleń chodzi o ponad 50-metrowe lokum warte ok. pół miliona zł), które wynajmował i stąd zarzut prokuratury. – To był rok wyborczy, więc składał dwa oświadczenia i korektę, łatwo się pomylić – twierdzi Pawlak.
Z naszych informacji wynika, że zarzuty wobec prezydenta są poważne. – Raz nie zostało wpisane jedno z mieszkań, w innym przypadku drugie, a w kolejnym oświadczeniu nie zostały uwzględnione oba te lokale – twierdzi nasz rozmówca zorientowany w ustaleniach śledztwa. – Zarzuty stawia się nie za błędy, ale za umyślne działanie.
W 2010 r. Adamowicz wykazał posiadanie pięciu mieszkań, w 2011 r. miał ich już siedem plus dwie działki budowlane. W 2011 r. prezydent złożył jednak dwa oświadczenia majątkowe i korektę. W 2014 r. złożył aż trzy różniące się od siebie oświadczenia. W ostatnim dokumencie z 2014 r. wykazał, że ma już tylko dwa mieszkania. Każdego roku dołączał korektę, w której wskazywał, co zapomniał wpisać do rocznego oświadczenia.