– Jedyne wyroki jakie zapadły w związku z aferą taśmową to te, które otrzymali manifestanci protestujący przeciwko rządom Platformy Obywatelskiej – mówił prezes Ruchu Narodowego.
16 lutego zapadł wyrok Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście, skazujący na kary grzywny w wysokości ponad 2 tys. zł posła Winnickiego, Artura Zawiszę z Ruchu Narodowego, a także czterech innych obywateli. Sąd uznał oskarżonych za winnych podżegania do stosowania przemocy wobec policji i znieważenia policjanta na służbie.
Sytuacja ma związek z ujawnieniem przez tygodnik „Wprost" 14 czerwca 2014 r. tzw. afery taśmowej, w którą zamieszani są prominentni politycy Platformy Obywatelskiej. Nagrań dokonywano w kilku restauracjach w Warszawie, od lipca 2013 do czerwca 2014 r., a wśród kilkudziesięciu podsłuchiwanych byli m.in. urzędujący i byli ministrowie, przedsiębiorcy i prezes NBP.
Po ujawnieniu afery działacze Ruchu Narodowego zorganizowali manifestację, której konsekwencją są wspomniane wyroki. – Jako pierwsi i właściwie jedyni wyszliśmy na ulice polskich miast, aby zaprotestować przeciwko politykom partii rządzącej, których treści rozmów ujawniono na taśmach. Szczęśliwie ta afera doprowadziła do upadku poprzedniego rządu – mówił w środę Zawisza. Wtórował mu Winnicki, który zwrócił uwagę, że jedynymi skazanymi w związku z aferą, byli protestujący po jej wyjściu na światło dzienne.
Poseł podkreślał kuriozalną sytuację, której stał się ofiarą, ponieważ został skazany za ten sam czyn w trybie wykroczeniowym i karnym. – To patologiczna sytuacja, że sąd nie wziął tego pod uwagę – mówił Winnicki.