Wierzą Kiszczakowi, który chciał mnie zabić kilka razy, a nie mnie. Mam wyroki sądu, zostałem oczyszczony przez Sąd Lustracyjny, mam status pokrzywdzonego. Sam IPN przesyłał mi tyle pism, jak również historycy, z których wynika niezbicie, że na mnie podrabiano dokumenty. Gdyby te papiery, które teraz pokazują, były autentyczne, to po co podrabiano by na mnie dokumenty? Niech nie żartują sobie ze mnie. Komuniści, co by o nich nie myśleć, dość zawodowo podchodzili do spraw. Najpierw człowieka prześwietlali i kiedy mnie oraz moją rodzinę prześwietlili, doszli do wniosku, że w ten sposób ze mną nie wygrają. Byłbym kiepskim agentem. Komuniści chcieli pokonać mnie inaczej: zabrać mi żołnierzy. Tak skłócać współpracowników, kolegów, związkowców, żeby naród mnie podejrzewał. Rzucali fałszywe dokumenty, kwity jakieś, zarówno do instytucji państwowych jak i prywatnych osób, żeby tylko uwierzyli, że jestem agentem. Dzięki temu mogli rozbić lub podzielić „Solidarność". I to im się dzisiaj częściowo udaje. Kiszczak rozegrał środowisko „S" po śmierci. Mnie zwalczały tylko dwie partie: kiedyś PZPR i dzisiaj PiS. Nigdy nie pisałem tekstów z domu Kiszczaka!
Postępowanie dotyczy też innych spraw, w których pan zeznawał, i twierdził, że nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, nie pobierał za to wynagrodzeń, nie pisał donosów.
A niech sprawdzają. Ja jestem święty! Nic na mnie nie znajdą. Mogą tylko sfabrykować. Prześladowań w wolnej Polsce jeszcze w życiorysie nie mam. Z przyjemnością i te prześladowania sobie zapiszę. Nie boje się IPN-u, prokuratury Ziobry i PiS. Boję się tylko Pana Boga i troszeczkę żony. Gdybym Kaczyńskich nie wyrzucił z Kancelarii Prezydenta, to dzisiaj miałbym spokój. Oni na mnie zbierali papiery wcześniej i teraz te papiery uruchamiają.
Janusz Śniadek, były przewodniczący „Solidarności", dziś poseł PiS, mówi, że prawdziwym bohaterem „S" jest Lech Kaczyński, a nie pan.
O to właśnie chodzi tym ludziom! Na moim miejscu chcą postawić Lecha Kaczyńskiego. Kaczyńskiemu od początku chodzi o to, żeby z brata zrobić bohatera, a ze mnie zdrajcę. Niech próbują.