Rynek zakupów internetowych szybko rośnie. W sieci handlują nie tylko duże firmy, ale też zwykli Polacy, którzy chcą zarobić na sprzedaży używanych rzeczy. Taka aktywność dla osoby planującej zarejestrowanie działalności może się jednak skończyć podatkową katastrofą.
E-kłopot
Przekonała się o tym mieszkanka Łodzi, która w środę przegrała przed Naczelnym Sądem Administracyjnym spór o sposób opodatkowania firmy. Formalnie swoją działalność zarejestrowała we wrześniu 2007 r. Miał to być handel internetowy odzieżą, galanterią i butami. Jako formę opodatkowania wybrała 3-proc. stawkę ryczałtu ewidencjonowanego. Biznes kwitł, dopóki fiskus go nie skontrolował.
Kontrola przeprowadzona w 2010 r. wykazała, że kobieta handlowała na Allegro już od początku 2007 r. Urzędnicy uznali, że rozpoczęła działalność przed rejestracją. Nie miała więc prawa do zryczałtowanej stawki. Uznali, że powinna zapłacić wyższy podatek, i zażądali ponad 50 tys. zł PIT za trzy lata podatkowe.
Kobieta tłumaczyła, że w grudniu 2006 r. wróciła z pracy w Irlandii i rozpoczęła wyprzedaż swojej garderoby i rzeczy należących do rodziny. Część stanowiły prezenty. Konto na Allegro miało charakter rodzinny – użyczała je rodzinie w ramach tzw. aukcji grzecznościowych.
Te argumenty nie przekonały urzędników. Ich zdaniem wpływy na konta bankowe i zapis z Allegro świadczą, że sporna działalność zaczęła się już w styczniu 2007 r. Z żadnego opisu transakcji nie wynikało, że towar należał do innej osoby.