Słabości orzecznictwa sądowego w sprawach podatkowych są liczne i oczywiste.
Niektóre mają charakter „technologiczny" – taki jak brak rzetelnego uzasadniania wyroków, koncentrowanie argumentacji używanej w uzasadnieniach na treści uchwał Naczelnego Sądu Administracyjnego zamiast na treści przepisów, pomijanie zasady in dubio pro tributario w sytuacjach interpretacyjnie niejednoznacznych czy też nieodnoszenie się w uzasadnieniach do argumentacji strony przegrywającej spór.
Inne mają charakter głębszy i polegają na pomijaniu w procesie interpretacji prawa teoretycznych założeń konstrukcji poszczególnych podatków, ignorowaniu aspektów gospodarczych dokonywanego wyboru hipotez interpretacyjnych oraz braku jakiejkolwiek strategii orzeczniczej w sprawach podatkowych (a w każdym razie jej nieujawnianie). Podzielam też powszechnie wyrażany pogląd o rosnącym w ostatnich latach profiskalnym nastawieniu sądów administracyjnych.
Paradoksalnie – bo w prezentowanym rankingu wybrano najbardziej kontrowersyjne tegoroczne orzeczenia – moim zdaniem w tym roku nastąpiła jednak nieznaczna, ale dostrzegalna poprawa. Skończył się swoisty wyścig z administracją podatkową o to, kto zidentyfikuje więcej sytuacji, które mogą być uznane za przynoszące przychody z nieodpłatnych świadczeń. W tym wyścigu sądy długi czas dzierżyły palmę pierwszeństwa. Wydano za to wiele wartościowych, a nawet przełomowych orzeczeń, takich chociażby jak wyrok WSA we Wrocławiu (sygn. SAB/Wr 5/14). Uznano w nim, że bezczynność organu kontroli skarbowej przy prowadzeniu postępowania kontrolnego dotyczącego zwrotu VAT może stanowić rażące naruszenie prawa.
Nomina sunt odiosa – ale jest to zasługa konkretnych sędziów. Być może to początek procesu odbudowy prestiżu, jakim niegdyś cieszyło się sądownictwo administracyjne.