[...] Nieco po piątej po południu dojechaliśmy do Grodna, przekroczyliśmy Niemen i następnie przez gęste lasy pojechaliśmy w stronę Lidy. Bezpośrednia droga do Wilna jest jeszcze częściowo w niemieckich rękach i uznano, że lepiej będzie, jeżeli nią nie pojedziemy i nie zaryzykujemy nieprzyjemnych incydentów z Niemcami. Mieszkańcy całego tego terenu zostali ostatnio uwolnieni z rąk bolszewików i czuło się to w powietrzu. Praktycznie biorąc, nie było żadnego zboża, a odnosiło się wrażenie, że wszyscy chłopi siedzą w swoich chałupach, z wyjątkiem niektórych kobiet, pracujących na polach. [...]
Wersal, sobota, 28 czerwca 1919
– DZIEŃ, W KTÓRYM PODPISANO TRAKTAT POKOJOWY
[...] Nigdy się nie spodziewałem, że będę świadkiem tego dnia, nawet jeszcze wczoraj, kiedy powiedziano mi, że znajdzie się dla mnie miejsce w tym wielkim wydarzeniu. [...]
Gdy Paderewski pochylił się, żeby złożyć swój podpis, wyszło słońce i zalało salę światłem, a w parku rozległ się huk wystrzałów armatnich. Samolot przeleciał nad pałacem, a salę wypełnił szum. Był to odpowiedni moment, żeby stać się przesądnym. [...]
Warszawa, niedziela, 27 lipca 1919
[...] O piątej po południu zebrałem moją służbową rodzinę i przeszliśmy na drugą stronę ulicy do Resursy Kupieckiej, gdzie Marszałek Sejmu wydawał oficjalne przyjęcie.[...]
W tej tęczy kolorów pojawił się Naczelnik Państwa w mundurze, który prezentowałby się skromnie na szeregowcu. Zatrzymał się i przez pewien czas ze mną rozmawiał, zaczął od żartobliwej uwagi na temat tego, że dowiedział się, iż mieliśmy pogrom w Nowym Jorku i że zastanawiał się, czy nie należałoby wysłać tam misji, która przeprowadziłaby dochodzenie, żeby uciszyć polską opinię publiczną. [...]
Warszawa, poniedziałek, 18 sierpnia 1919
[...] To straszny dzień, a jeszcze się nie skończył. Dziś rano nastąpił wybuch w kwestii Śląska, tak jak to przewidywaliśmy, a w efekcie zachwianiu uległa cała równowaga ekonomiczna Europy (W dniach 16–26 sierpnia 1919 nastąpiło pierwsze z trzech powstań na Śląsku). [...]
Poznań, sobota, 18 października 1919
[...] Wyjechaliśmy dzisiaj rano około wpół do dziesiątej. Słońce jasno świeciło i odbyliśmy wspaniałą jednodniową podróż. [...]
Wsie, które mijaliśmy po drodze, miały zupełnie inny charakter niż te w rosyjskiej części Polski. Drogi były węższe, ale wszystkie drzewa ponumerowano, ptaki śpiewały na przemian chórami, liście spadały z drzew w porządne, małe kupki i wszystko wykazywało wyraźnie niemieckie zabarwienie.
W rosyjskiej Polsce nie widzi się żadnych rosyjskich znaków ani niczego, co mogłoby posłużyć jako przypomnienie stu pięćdziesięciu lat okupacji rosyjskiej. Natomiast w niemieckiej Polsce wszystkie sklepy mają napisy zarówno polskie, jak i niemieckie, a ludzie chętnie rozmawiają z nami po niemiecku. W Warszawie mówienie po rosyjsku to zaproszenie do rozruchów. [...]
Warszawa, piątek, 5 grudnia 1919
[...] Znowu wszystko poszło źle. Po lunchu otrzymałem wiadomość od Paderewskiego, że chce się ze mną zobaczyć, więc poszedłem na zamek. W rzeczywistości chciał sam tu przyjść, ale niedokładnie przekazano jego wiadomość i kiedy doszedłem do zamku, właśnie miał wychodzić do poselstwa. Chciał mi powiedzieć, że jego kłopoty tak bardzo się nasiliły, że został zmuszony do złożenia rezygnacji na ręce Naczelnika Państwa i poproszenia go o utworzenie nowego rządu. [...] On szczerze ma nadzieję, że nie zostanie ponownie przywołany, gdyż chce wyjechać do Szwajcarii, żeby odpocząć, co, przyznaję, jest mu niezbędne. [...]
Warszawa, niedziela, 14 grudnia 1919
[...] Po południu odbyła się duża manifestacja chłopów, którzy zebrali się przed hotelem Paderewskiego i wysłali do niego delegację. Przywódca delegacji padł na kolana i płakał. Powiedział, że nie będą prosić Paderewskiego, żeby pozostał na czele rządu, jeżeli tego nie chce, ale błagają go, żeby nie wyjeżdżał z kraju – że patrzą na niego nie jako na rządzącego, ale jak na ojca, i nie mogą znieść tego, że odjeżdża. [...]
Warszawa, czwartek, 29 stycznia 1920
[...] Długi i wyczerpujący dzień pracy, kończący się przygnębiającymi najróżniejszymi wiadomościami o rozmowach z bolszewikami. Biedni Polacy znaleźli się pod ścianą i nie podoba mi się to, jak sprawy stoją. [...]
Warszawa, piątek, 30 stycznia 1920
[...] Śnieg jest głęboki, a przygnębienie jeszcze głębsze. Dopuszczono do tego, żeby o zniesieniu blokady wobec Rosji Radzieckiej dowiedziano się z prasy, a nie z oświadczenia rządów alianckich. Wobec tego wszyscy wichrzyciele i czerwoni swobodnie mogli wskazywać, że Polska została całkowicie opuszczona i że każdy czuje, iż nadszedł koniec. [...]
Waszyngton, czwartek, 3 czerwca 1920
[...] Dzisiaj Norman Davis został wezwany do Prezydenta i po długiej dyskusji o sytuacji przywołał mnie, żeby mi powiedzieć, że moim obowiązkiem jest przyjęcie funkcji zastępcy sekretarza stanu. Powiedziałem mu szczerze, że nie uważam, żeby tak było, że mogę lepiej pracować i osiągać zadowalające wyniki w moim obecnym miejscu pracy. [...]
Waszyngton, poniedziałek, 12 lipca 1920
[...] Być może uda się wypracować dla moich Polaków rozwiązania nieoznaczające jeszcze całkowitej klęski. Mocno się za nich modlę. Biedny stary Paderewski jest w Londynie, ze złamanym sercem. Strasznie mi go żal. [...]
Waszyngton, wtorek, 13 lipca 1920
[...] Dostałem dziś rano wiadomość od HCH [Hoovera], w której prosi mnie, żebym przekazał [Agencji] Associated Press oświadczenie o konieczności pomocy dla uchodźców napływających do Polski, którzy potrzebują wsparcia w ucieczce przed armiami sowieckimi. [...]
Środa, 18 sierpnia 1920, na pokładzie RMS Adriatic
[...] Telegraficzne wiadomości o Polsce są skąpe, ale na razie dobre. Mówią nam, że nie tylko powstrzymali bolszewików przed wkroczeniem do Warszawy, ale odepchnęli ich aż do Ciechanowa, co jest nie lada osiągnięciem dla cofającej się armii. Mam nadzieję, że to oznacza zdecydowane utrzymanie się tam, gdzie teraz są. [...]
Paryż, wtorek, 24 sierpnia 1920
[...] Jadłem obiad z Paderewskimi, Zamoyskim, hr. Adamem Sobańskim (Gibson mógł pomylić Adama hr. Sobańskiego z Władysławem hr. Sobańskim (1877–1943)) i Horodyskim. Wszyscy byli w dobrych nastrojach po dzisiejszych wiadomościach o wzięciu do niewoli 70 tysięcy jeńców i zdobyciu wielkich ilości amunicji. Sprawy z pewnością idą dobrze; mam tylko nadzieję, że [Polacy] będą dalej skutecznie działać. Żeby tylko nie przesadzili. [...]
Warszawa, wtorek, 31 sierpnia 1920
[...] Jestem z powrotem w tym smutnym, poobijanym mieście. Był to długi, pozbawiony ważniejszych wydarzeń dzień jazdy do polskiej granicy, czekania, podczas gdy biednych pasażerów poddawano przesłuchaniom trzeciego stopnia, a później powolnego tłuczenia się i obserwowania scen przypominających o wojnie, wśród żołnierzy, ładunków artylerii i zapasów, żywności, koni i wszystkich tych wojennych akcesoriów. W przeciwną stronę jechały pociągi wiozące uchodźców ewakuowanych w kierunku Krakowa, biednych nieszczęśników, stłoczonych w otwartych wagonach, sprawiających wrażenie tak bezradnych i pozbawionych nadziei, jak to tylko jest możliwe. Od czasu do czasu pociąg z bolszewickimi jeńcami; niektórzy z nich wyglądają na zatwardziałych kryminalistów, ale wielu wśród nich to młodzi chłopcy i chłopi – zdają się tępi, niezbyt zainteresowani tym, co ich czeka. Sześć takich lat, Rosjanie, a potem Niemcy, teraz na przemian bolszewicy i Polacy – i nie widać końca. Nie mam pojęcia, jak oni w tym wszystkim w ogóle mogą się trzymać. [...].
Książka Hugh Gibsona, „Amerykanin w Warszawie. Niepodległa Rzeczpospolita oczami pierwszego ambasadora Stanów Zjednoczonych", przeł. Andrzej Ehrlich, ukaże się za kilka dni nakładem wydawnictwa Znak. Do publikacji wybraliśmy fragmenty listów Gibsona do matki Mary S. Gibson, w tamtym czasie komisarza ds. imigracji stanu Kalifornia. Codzienne pisanie do mamy po śmierci taty Hugh Gibson traktował jako formę pisania pamiętnika. W nawiasach () podajemy wyjaśnienia lub komentarze umieszczone w książce jako przypisy.
Autor był pierwszym przedstawicielem dyplomatycznym USA w odrodzonej Rzeczypospolitej – minister pełnomocny Stanów Zjednoczonych w Polsce w latach 1919–1924
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95