Plus Minus: Jako jeden z przedstawicieli umiarkowanego odłamu endecji miał pan okazję spotkać się z Gabrielem Narutowiczem niedługo po jego wyborze na prezydenta. Było to również tuż po antysemickich protestach przeciwko nowej głowie państwa. Jak pan zapamiętał rozmowę?
Stanisław Głąbiński: Narutowicz prosił mnie najpierw o informację, dlaczego społeczeństwo polskie jest tak niezadowolone z powodu powołania go na prezydenta. Oświadczył mi, że w pierwszej chwili chciał rezygnować z wyboru, ale jako dawny obywatel szwajcarski, mający w sercu i w pamięci dogmaty polityczne Szwajcarii, pamiętał, że nie wolno mu rezygnować w takich warunkach z obowiązku politycznego nań nałożonego. Odpowiedziałem prezydentowi, że wzburzenie społeczeństwa i protesty nie są zwrócone przeciw jego osobie, ale przeciw złamaniu zasady przez większość sejmu, że głowy państwa w Polsce nie wolno wybierać przeciw większości polskiej głosami mniejszości narodowych. Narutowicz słuchał moich wywodów ze łzami w oczach. Ma do mnie pełne zaufanie i prosi mnie, abym uważał go za swego przyjaciela. On we wszystkim radzić się mnie pragnie.