– Nie, nigdy. Tylko kierowałem wykonaniem zadania.
Sizow podkreślił coś w swoim notatniku. „No, już łże na pewno, bandyta, wykonywał nawet zabójstwa na zlecenie, za pieniądze!"
– Towarzyszu ambasadorze! – odezwał się Sizow. – Wróćmy do napadu na statek... Alosza Swanidze, szwagier Stalina, mówił mi, że braliście w tym udział. Rozumiem, że to historia nie do publikacji, ale opowiedzcie mi prywatnie, proszę. Wszystko, co napiszę, dam wam do autoryzacji. Daję wam uroczyste słowo komunisty. Zresztą nawet gdybyście nie wierzyli, to przy waszych wpływach zawsze możecie zatrzymać publikację, nie dopuścić do druku, gdyby coś wam nie odpowiadało.
– Swanidze wam mówił! Niemiecki szpieg – Wyszynski skrzywił się.
– Nigdy się do szpiegostwa nie przyznał. A słyszałem, że Stalin obiecał mu ułaskawienie, jeśli się przyzna. Wolał umrzeć...
Wyszynski chwilę milczał, zastanawiał się. „Jednak chyba chcą mnie skompromitować. A właściwie... Do tego wystarczyłoby kilka artykułów, po co aż biografia? Z drugiej strony jeśli ten pismak ma wymyślać jakieś brednie, to lepiej niech wie, jak było".
– Ale po co wam to właściwie? – spytał.
– Bardzo proszę. Nie będę notował.
– Cóż... Byliśmy młodzi, w gorącej wodzie kąpani, śpieszyło nam się do rewolucji, a partia potrzebowała pieniędzy. Rewolucja potrzebuje pieniędzy jak parowóz węgla. Robiliśmy dla partii brudną robotę. Ktoś musiał. Koba z początku zlecił mi tylko zaopatrzenie w broń. Miałem w Odessie umówiony zakup kilkudziesięciu mauzerów – z magazynów marynarki wojennej. Wiecie, takie z długą lufą i magazynkiem przed rękojeścią.
– Wiem, wiem. Futerał drewniany można umocować tak, że stanowi kolbę jakby krótkiego karabinka, bardzo celne.
– Właśnie... Więc skoro i tak już musiałem wybrać się do Odessy, zająłem się rozpoznaniem na miejscu. A potem pokierowałem całą akcją. „Carewicz Grigorij" przewoził co drugi tydzień wypłaty dla robotników z banku w Odessie dla kilkunastu zakładów w Batumi, Suchumi i Nowym Atosie, więc znaczne sumy. Woził też zwykłych podróżnych, na ogół bogatych burżujów. „Carewicz Grigorij" to był parowiec zbudowany jakieś czterdzieści lat wcześniej jako luksusowy statek wycieczkowy. Siedemdziesiąt metrów długości, bocznokołowiec, dwa pokłady spacerowe jeden nad drugim, dwa smukłe kominy, wysokie, strasznie dymiące. Kiedy planowaliśmy tę ekspropriację, czasy swojej świetności miał dawno za sobą, był trochę podniszczony, wciąż jednak modny wśród bogaczy. Popłynąłem więc pierwszy raz w najtańszej zbiorowej kajucie głęboko pod pokładem po to tylko, żeby się przyjrzeć, jak wygląda załadunek, ochrona, gdzie trzymają skrzynki z pieniędzmi. Były w końcu korytarza w ostatniej kajucie dodatkowo oddzielonej stalową kratą od reszty. Obok kajuta drugiej zmiany strażników. Akurat obok naszej, wieloosobowej. Pieniędzy pilnowało ośmiu policjantów. Rejs był długi – sześć dni. Przez całe Morze Czarne, ponad tysiąc kilometrów. Statek po drodze zawijał do portów w Sewastopolu i Noworosyjsku, więc policjanci pełnili służbę po czterech na zmianę, co dwanaście godzin. Podróżowałem jako Ukrainiec, majster z rafinerii, rzekomo w drodze z urlopu w domu do pracy. Niby że morzem do Batumi, dalej koleją do Baku. Zaprzyjaźniłem się z bosmanem i dwoma marynarzami, popiliśmy. Wciągnęli do spisku jeszcze jednego. Mieli nam pomóc opanować statek w zamian za udział w łupie.
Dwa tygodnie później popłynęliśmy już w dziesięciu. Pogoda była piękna, noce ciepłe, niebo pełne gwiazd. Na górnym pokładzie grała orkiestra, bogacze się bawili, tańczyli; było kilku kupców, fabrykantów, kilku wojskowych, jakieś dwie rodziny arystokratyczne. Jedni wracali do pracy, inni wybierali się na urlop. Drugi poziom to była druga klasa. Urzędnicy, rzemieślnicy, studenci. Nam z dołu wolno było wychodzić tylko na niższy pokład i tylko od zmierzchu do świtu. Ten statek był jak carska Rosja w miniaturze.
– Stalin był z wami?
– Nie. Koba nigdy osobiście nie mieszał się w takie awantury, nie narażał się. Kierował i organizował. Z daleka, z bezpiecznej odległości. Miał czekać na lądzie koło Gagry z osłami do transportu i przewodnikami, którzy mieli nas poprowadzić przez góry Abchazji. Patrzyłem na tych z wyższych pokładów z nienawiścią. Przyznaję, nienawidziłem ich i nie mogłem się doczekać, kiedy zobaczę ich przerażone burżujskie mordy, gdy opanujemy statek. Zaczęło się według planu, czwartej nocy rejsu.
Wyszynski przerwał.
– Napijemy się może czegoś, towarzyszu redaktorze? Trzeba by coś zjeść. Zobaczmy, co przygotowała kuchnia.
Podszedł do płaskiej szafy między portretami Stalina i Lenina, która okazała się drzwiami do windy kuchennej. Wyjął kilka tac, półmiski z kanapkami, sałatkami i zimnym mięsem. Kawior, jajka w majonezie, szprotki, łosoś, kruche ciasteczka. Z barku wyjął butelkę czerwonego wina i koniak.
Konstantin Michajłowicz Simonow (1915–1974) – pisarz, poeta, dramaturg, korespondent frontowy podczas drugiej wojny światowej. Najbardziej znany jako autor powieści o wojnie, wydawanych także w Polsce.
Andriej Januariewicz Wyszynski (Andrzej Wyszyński, 1883–1954)
– radziecki działacz ruchu robotniczego, najkrwawszy prokurator generalny ZSRR (podpisał tysiące wyroków śmierci), później szef delegacji ZSRR przy ONZ w Nowym Jorku, gdzie zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach.
Stefan Türschmid (ur. 1946) – powieściopisarz. Działacz nielegalnej antykomunistycznej organizacji Ruch, aresztowany za działalność opozycyjną. Redaktor tygodnika „Solidarność Ziemi Łódzkiej". Po 1989 roku dziennikarz i zastępca redaktora naczelnego „Dziennika Łódzkiego". Autor kilku powieści. Jego książka „Mrok i mgła" została nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 portalu lubimyczytać.pl w kategorii powieść historyczna. Najnowsza powieść, „Czwarty czerwony", ukazała się w 2017 roku.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95