Wydawać by się zatem mogło, że James całym sercem wspiera syna. Mówi o sobie, że jest najwierniejszym fanem tytułowego słodziaka. Pozory jednak mylą. Mamiąc wciąż jeszcze naiwnego młodzieńca zaangażowaniem i miłością, wyrządza mu niewyobrażalną krzywdę. Na efekty toksycznego zachowania nie trzeba długo czekać. W rozgrywającej się równolegle drugiej linii narracyjnej dziesięć lat starszy Otis (Lucas Hedges), teraz już rozchwytywana gwiazda filmowa, nie radzi sobie z własnymi emocjami, uciekając w coraz mocniejsze trunki (uzależnienie jest przekazywane w rodzinie od pokoleń), narkotyki, przygodny seks i awantury z policją. Ostatecznie trafia – w ramach alternatywy dla więzienia – na odwyk. W ośrodku zdiagnozowany zostaje u niego zespół stresu pourazowego, dokładnie ten sam, który dotyka powracających z frontu żołnierzy; tak bardzo ma zszargane nerwy.
Shia LaBeouf, niegdysiejsza twarz serii „Transformers", scenariusz „Słodziaka" (2019) – sfilmowany następnie przez dokumentalistkę Almę Har'el – napisał ponoć, będąc na kuracji. Punktem wyjścia do tekstu są doświadczenia z jego dzieciństwa, zaś pikanterii dodaje fakt, iż aktor przez lata walczył z nałogami, lądując na czołówkach gazet i portali plotkarskich, stając się wreszcie persona non grata w Hollywood (zbyt ekscentryczny i szalony – mówili ludzie z branży).
LaBeouf, przyglądając się swemu odbiciu, rodzonemu ojcu oraz ich niezdrowej relacji, uczynił z dość prostej historii o zdegenerowanym domu przynoszące oczyszczenie kino terapeutyczne. Wchodząc w buty własnego taty i kreując go na schizofrenika, faceta agresywnego, kpiącego z syna, obrażającego go na każdym kroku i przelewającego nań swe osobiste lęki, a przy tym zakompleksionego i niepotrafiącego udźwignąć sukcesu malca, utorował sobie swoistą drogę do odkupienia.
Otis, zarówno ten młodszy, jak i ten starszy, nie zaznawszy nie tylko rodzicielskiej miłości, ale i ciepła oraz troski (trudno stwierdzić, gdzie jest jego matka, choć raz na jakiś czas rozmawiają przez telefon), dźwiga krzyż. „Jedyną wartością, jaką przekazał mi ojciec, jest cierpienie" – wyznaje terapeutce, dodając, iż jest w istocie narcyzem z kompleksem niższości. Owszem, ból to poniekąd element bezcenny dla prawdziwego artysty, ale koszty, jakie bohater musi ponieść jako człowiek – destabilizacja emocjonalna i niemożliwy do opanowania gniew – wydają się jeszcze wyższe.