Ma być ilustracją, że najciemniej jest pod latarnią, złodziej o kradzieży krzyczy najgłośniej, a podpalacz pierwszy leci do walki z pożarem. Może i tak, trudno powiedzieć. Nie znam Szájera i nie mam ochoty go poznawać. Podobnie jak setek innych działaczy Fideszów, Frontów Narodowych czy AfD. Nie mam też potrzeby studiowania jego biografii, skrupulatnego weryfikowania, czy gejem był od zawsze, czy może to jakieś ostatnie, brukselskie fiksacje. To nie ma żadnego znaczenia. Interesuje mnie coś zupełnie innego. Zbiorowa tożsamość, która zabija indywidualne wybory, ludzkie osobowości, a nawet język.