Co musi zrobić dyplomata, by służby specjalne uznały, że może zostać zwerbowany przez obcy wywiad? Kiedy jego życie osobiste wydaje się tak niepokojące, że cofa się mu dostęp do informacji tajnych? - pyta Maja Narbutt w reportażu [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,466231_W_slodkiej_pulapce.html" "target=_blank]"W słodkiej pułapce"[/link].
– Pewne rzeczy bardzo się zmieniły. Inaczej się je ocenia niż jeszcze kilka lat temu. Przyjmuje się, że dyplomata może ulec ludzkim słabościom, mieć kryzys wieku średniego – przyznaje Andrzej Ananicz.
Innymi słowy: kiedyś podkreślano, że „rozwód nie sprzyja karierze dyplomatycznej”, a dyplomata powinien mieć „ustabilizowane życie prywatne”. Teraz znacznie bardziej liberalnie podchodzi się do kwestii zdrad małżeńskich i nowych związków.
– Nie zagląda się już, jak w czasach PRL, dyplomatom do łóżek. Wtedy rzeczywiście musieli się pilnować. Ale i tak w placówkach dyplomatycznych zawsze kwitło bujne życie romansowe – mówi Jan Piekarski, doświadczony, wieloletni dyplomata, który kierował także protokołem dyplomatycznym w MSZ.
Jest pewna różnica – kiedyś romanse nawiązywano w obrębie ambasady. Nie wynikało to bynajmniej z obawy, że obcy wywiad podstawi polskiemu dyplomacie swoją agentkę, ale z przyczyn bardziej prozaicznych. – Nawet ambasador oszczędzał każdy grosz, bo wiadomo, jaki był przelicznik dewizowy. Drinki i kolacje na mieście nie wchodziły w grę. Jeśli ktoś szastał pieniędzmi, to znaczyło, że jest nie tylko dyplomatą i ma fundusze operacyjne – mówi jeden z dyplomatów. Teraz jest oczywiście inaczej, a większa swoboda finansowa i obyczajowa sprawia, że zdarzają się związki dyplomatów z cudzoziemkami.