O ile słuszne jest oburzenie wywołane proaborcyjnymi deklaracjami działaczki feministycznej, o tyle inaczej należy oceniać wyrazy potępienia dla złożonego przez nią wyznania: „Jestem komunistką".
Bratkowska – w ćwierć wieku od upadku realnego socjalizmu – wywołała prawdziwą antykomunistyczną histerię. Można byłoby to jeszcze zrozumieć, gdyby rozmówczyni Mazurka wzywała do użycia rewolucyjnej przemocy. Tymczasem ona wyraźnie zaznaczyła: „nie pochwalam żadnych praktyk totalitarnych".
Nic to jednak nie pomogło. Bo słowo „komunizm" – podobnie jak słowo „faszyzm" – oddziałuje w Polsce na różnych ludzi niczym bodziec skutkujący reakcją odruchową, a więc czymś, co jest z gruntu bezrefleksyjne.
Najbardziej merytorycznie z komunistycznym credo Bratkowskiej rozprawiła się na portalu czasopisma „Zadra" inna feministka, Magdalena Piekara, która zarzuciła jej, że ta kompromituje ich wspólne środowisko („Pokazała pani dobitnie to, o czym się gada: że feministki to lewackie idiotki"). Najciekawsze są zacytowane przez Piekarę fragmenty z „Manifestu komunistycznego", zadające kłam opowieściom Bratkowskiej o niewinnym przesłaniu jego autorów, Karola Marksa i Fryderyka Engelsa: „Proletariat przez obalenie przemocą burżuazji ugruntowuje swe panowanie", „Władza polityczna, we właściwym tego słowa znaczeniu, jest zorganizowaną przemocą jednej klasy celem ucisku innej", „Proletariat [...] staje się poprzez rewolucję klasą panującą i jako klasa panująca znosi przemocą dawne stosunki produkcji", „Oświadczają oni [komuniści] otwarcie, że cele ich mogą być osiągnięte jedynie przez obalenie przemocą całego dotychczasowego ustroju społecznego".
Problem polega jednak na tym, że komunizm jest dziś pieśnią przeszłości. Noszenie wizerunków Che Guevary na T-shirtach stanowi rodzaj niewinnej młodzieżowej prowokacji, za którą nie idą żadne polityczne kroki. Owszem, zawsze można jako kontrargument wskazać bojówki Antify. Ale nie są one – podobnie jak nazi-skinheadzi – ruchem politycznym, lecz czymś w rodzaju subkultury czy wręcz marginesu społecznego.