Dla jednych joga to sposób na bóle pleców i rozruszanie mięśni. Innych przyciągają opowieści o harmonii, wyciszeniu i naprawie życia. Wielu ludzi właśnie takich obietnic oczekuje, chce ich słuchać.

– Czoło do sufitu, pępek do kręgosłupa. Wdech! Pies z głową w górę! Wydech! Pies z głową w dół! – podaje komendy prowadząca ćwiczenia pod nazwą power joga w jednym z warszawskich fitness clubów. Są i obco brzmiące nazwy. – Utkatasana. Tadasana – rzuca co jakiś czas prowadząca, zmieniając pozycję. Trudno się nawet na tych instrukcjach skupić, bo patrząc na szczupłą jak niteczka instruktorkę, nie można wyjść z podziwu nad tym, z jaką gracją potrafi się wyginać, złożyć w pół, czołem dotknąć kolan czy w mgnieniu oka zrobić nienaganny szpagat.