Od czasu do czasu trafia się człowiek, który miał nieszczęście urodzić się w niewłaściwej epoce. Napoleon, na przykład, to postać ze starożytności. Dużo bardziej pasowałby do Cezara, Scypiona czy Aleksandra niż do współczesnych mu Karolów, Wilhelmów czy Ferdynandów. Podobny problem mają dwie najbardziej emblematyczne postaci dla dzisiejszej francuskiej lewicy. Wypada się bowiem zgodzić z deputowaną socjalistyczną Hélène Geoffroy, która mówiła niedawno, że są po stronie progresywnej dwie zasadnicze tendencje, między którymi trudno znaleźć kompromis, obydwie uosabiane przez wyrazistego lidera. Określiła je ona mianem „linii Glucksmanna” oraz „linii Mélenchona”.