Reklama

Joanna Szczepkowska: Syn pani Wali

Tak, chcę wiedzieć, jaką broń mamy, o jaką się staramy, jak wyglądają sojusze.

Publikacja: 12.07.2024 17:00

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Profesor Ireneusz Krzemiński, znany socjolog, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, bo znamy się i lubimy, napisał w mediach społecznościowych krótki krytyczny tekst na temat wojennych klimatów, jakie wprowadza Donald Tusk, stawiając zbrojenia na pierwszym miejscu. Krytykuje przede wszystkim informowanie o tym publicznie i stwarzanie klimatu zagrożenia. Chciałam po prostu wpisać się swoim komentarzem i dołączyć do niszowej dyskusji, jednak myślę, że sprawa jest godna szerszej publicznej wypowiedzi.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Mucha a sprawa Polska

Na wszystko można spojrzeć albo z lotu ptaka, albo z pozycji mrówki. Ptak widzi łąkę z góry i ocenia, na której z kolorowych plam warto lądować. Mrówka widzi ogromne belki zwane patykami i musi się z nimi uporać. Świat ptaka jest szeroki, ale niedotykalny, świat mrówki to wysiłek i walka z materią. Kilka miesięcy temu napisałam felieton pod tytułem „Matki i wojna”. Dotyczył pani Wali, Ukrainki, której syn poszedł na front, a ona chodzi po aptekach, kupując po kilka bandaży „dla chłopaków”. Pisałam o tym, że patrząc na nią, mam wrażenie, że wojna jest „ bardzo blisko”, jak pisał Wojciech Młynarski. Po prostu pani Wala z tymi kilkoma bandażami przybliżyła mi wojnę znacznie bardziej niż obrazy na ekranach. Historia jej syna stała się dla mnie w jakimś sensie obowiązująca. Domagałam się wiadomości o nim, czy się odzywa, czy mają kontakt. Bywało różnie – czasem cisza przez całe tygodnie, a wtedy łzy matki hamowane, jak tylko się da, bo przecież trzeba pracować i utrzymywać resztę rodziny. Pani Wali nie stać na żadną terapię, więc starałam się po amatorsku pełnić taką właśnie rolę. Pytałam ją o syna, jaki był w dzieciństwie, jaki jest teraz. Otwierała się na taką rozmowę bardzo chętnie, a wspomnienia sprawiały widoczną ulgę. Ja dzięki temu poznałam Wiktora, stał mi się bliski, więc z radością przyjęłam wiadomość, że ma teraz za zadanie dowozić pomoc medyczną, czyli siłą rzeczy jest w drodze, a rzadziej na froncie. Ten radosny telefon przyjęłam tak, jakby chodziło o mojego syna. Pani Wala znowu się uśmiechała, nawet zmieniła fryzurę i w ogóle jej nastrój był taki jak wtedy, kiedy ją zobaczyłam po raz pierwszy. Sama myśl o tym, że Wiktor bywa poza frontem, wystarczyła, żeby wojna stała się mniej groźna i znowu trochę abstrakcyjna.

Nie chcę być zaskoczona, nie chcę się czuć oszukana przez rząd, który miałby stwarzać poczucie złotego czasu. Trzeba się przygotować. Mnie to uspokaja.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Reklama
Reklama

Patrząc na panią Walę, która nuci znane mi już piosenki, myślałam o tym, jak by to było, gdybym miała syna powołanego na front. Czy uznawałabym „stan wyższej konieczności” pogodzona z tym, że jest tam, gdzie trzeba być, nawet za cenę życia, czy raczej w marzeniach robiłabym plany jego ucieczki. Tak nam obu czas upływał na drobnych radościach i nagle wiadomość: ciężarówka z lekarstwami, którą jechał Wiktor, została ostrzelana. Wiktor dostał w nogę. Amputowano natychmiast. Lekarze walczą o rękę, ale są też odłamki w kręgosłupie. Małe szanse, że będzie chodził. Jest w śpiączce i jeszcze nic nie wie. Siedzimy z panią Walą blisko siebie, w pierwszych chwilach po prostu zdumione. Wszystko, co było dotąd, wydaje się luksusową iluzją. Szok. Prawda wygląda tak. Wojna wygląda tak.

Dlatego jestem za tym, żeby społeczeństwo przygotowywać, informować o stanie zbrojeń, budować wspólną świadomość. Jestem za tym, żeby się brać za budowanie schronów. Jestem za przygotowaniem na wypadek wojny i uznaniem tego za priorytet. Życie w lęku przed wojną jest trudne, ale zaskoczenie nią jest znacznie trudniejsze. Chcę wiedzieć, jak rząd działa w sytuacji zagrożenia. Mam prawo wiedzieć. Moim zdaniem klimaty „antymilitarne”, piękne na czas stabilny, są po prostu niebezpieczne. Jeśli idzie o jakąkolwiek logikę zdarzeń, poruszamy się we mgle, która po ewentualnej wygranej Trumpa będzie jeszcze silniejsza. Wróg jest nieprzewidywalny. Można nucić znane piosenki jak pani Wala, ale trzeba zachować świadomość i czujność.

Tak, chcę wiedzieć, jaką broń mamy, o jaką się staramy, jak wyglądają sojusze. Kto nie chce wiedzieć, kogo to niepokoi, niech po prostu nie słucha. Przyjmuję do wiadomości stan zagrożenia i to, że dominującym tematem jest zbrojenie. Nie chcę być zaskoczona, nie chcę się czuć oszukana przez rząd, który miałby stwarzać poczucie złotego czasu. Trzeba się przygotować. Mnie to uspokaja.

Plus Minus
„Brat”: Bez znieczulenia
Plus Minus
„Twoja stara w stringach”: Niegrzeczne karteczki
Plus Minus
„Sygnaliści”: Nieoczekiwana zmiana zdania
Plus Minus
„Ta dziewczyna”: Kwestia perspektywy
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Hanna Greń: Fascynujące eksperymenty
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama