No i cóż tam słychać, panie prezesie?
– Nie jestem prezesem.
– A ja sądziłem, że pan dyrektor jest prezesem.
– Nie jestem dyrektorem.
– Pan doktor wybaczy, ale przecież wiem, że pan piastował różne godności.
Aktualizacja: 02.12.2025 17:09 Publikacja: 21.06.2024 10:00
Jacek Bartosiak
Foto: PAP/Rafał Guz
No i cóż tam słychać, panie prezesie?
– Nie jestem prezesem.
– A ja sądziłem, że pan dyrektor jest prezesem.
– Nie jestem dyrektorem.
– Pan doktor wybaczy, ale przecież wiem, że pan piastował różne godności.
– Nie jestem doktorem.
– Przecież muszę do pana w jakiś sposób się zwracać!”.
Melchior Wańkowicz już chciał spuentować ten cudowny dialog cytatem z filozofa Franza Fiszera, który w analogicznej sytuacji huknął na rozmówcę: „Jak już chcesz mi dogodzić, to mów od razu – Panie Boże!”, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Pewnie z obawy przed zarzutem o erystyczny plagiat. A skoro już o tytułach i plagiatach mowa, to czas „przerwać milczenie” w kwestii najgłośniejszej afery akademicko-medialnej ostatnich tygodni.
Czytaj więcej
Kochanie i tworzenie to nic innego jak stan pogłębiającego się zdziwienia. Nie ufam maślanym oczo...
Przyznam się państwu, że wolałbym Jacka Bartosiaka nie znać ani nie lubić. Pisałoby mi się wówczas o sprawie jego doktoratu dużo lżej i pewnie zrobiłbym to już dawno temu. Jakby tego było mało, w kwestii akademickich stopni jestem absolutnym jaroszem, dumnym posiadaczem średniego wykształcenia. Do tego kompletnie nie znam się na całej tej geopolityce, nie odróżniam rimlandu od heartlandu, a „odwróconego Kissingera” od „podwójnego Nelsona”.
Niektóre rzeczy mówione i pisane przez Bartosiaka wywołują mój intuicyjny, czasem bardzo silny sprzeciw. Z innymi intuicyjnie się zgadzam. Ale przyjmuję, że zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku mogę się mylić. Natomiast co do jednej kwestii intuicja nigdy mnie jak dotąd nie zawiodła. Każe mi ufać ludziom, których pasją jest jakiś temat, rzecz lub sprawa. I omijać szerokim łukiem tych rozpalonych do czerwoności wyłącznie z powodu czyjegoś powodzenia lub sukcesu. Pasjonatów umniejszania cudzych zasług. Wspomniany Wańkowicz ukuł dla tej postawy bardzo precyzyjny neologizm; postawę taką nazwał „kundlizmem”. Przekonanie, że „jeśli naokoło będzie się spluwało, będzie się obniżało wszystko i wszystkich, jeśli poziom wszystkich w opinii się obniży, to moja małość zostanie wyżej o pół cala na tym pagórku, na który mozolnie się wdrapała”.
Szanuję Jacka Bartosiaka za pasję, którą potrafi zarażać innych; za to, że wyrywa swoich słuchaczy i czytelników ze stanu „idiotyzmu życia codziennego”. To całkiem sporo. A co do armii jego zaprzysięgłych wrogów, trudno jest mi się ustosunkować. Z kilkoma nielicznymi wyjątkami tych panów bowiem nie kojarzę. I wydaje mi się, że tu jest właśnie pies pogrzebany. Że ogromna część z nich uważa się za „Bartosiaków”, których świat jednak nie poznał; przyszli do swoich, a ci ich nie przyjęli. Przekonani są więc, że póki nie obalą tego „fałszywego proroka”, sami nie zostaną rozpoznani jako prorocy prawdziwi.
Czytaj więcej
Na pewno „wypadkiem”, ani tym bardziej „tragicznym”, nie jest to wszystko, co Izrael wyczynia w S...
Najzabawniejsze jest jednak to, że „debartosiakizacja” życia publicznego miałaby polegać na odebraniu mu tytułu naukowego. To przekonanie rozmówcy Wańkowicza, że jeśli go jakoś nie „zatytułuje”, to w ogóle nie mają o czym ze sobą rozmawiać, a choćby i był jakimś radcą lub doradcą, bo inaczej okaże się nikim – jest cechą ludzi, z którymi naprawdę nie ma o czym gadać. A jeśli chodzi o tytuły naukowe – to naprawdę z rzadka bywają one dzisiaj dowodem lub miarą czegokolwiek.
Jeśli gdzieś kundlizm panuje niepodzielnie i absolutnie, jest powietrzem, którym się oddycha, regułą, do której każdy musi się dostosować, to jest nim właśnie uniwersytet. Generalna zasada (od której rzecz jasna istnieją wyjątki) jest taka, że im więcej literek i tytułów przed nazwiskiem, tym mniej warto się tym, co ich posiadacz ma do powiedzenia przejmować. A im niższy ten uniwersytecki pagórek, tym większa cholera bierze, kiedy ktoś wychynie ponad niego choćby o pół cala.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Kto kibicuje nauce, będzie miał z tej książki frajdę.
„Panda Spin” to zakręcona gra w kręcenie wojowniczymi zwierzakami…
„Strange Adventures” to lektura dla czytelników zainteresowanych rozbijaniem ikon na czynniki etyczne.
Czterech chłopaków wkroczy w dorosłość razem. Żeby tylko o swoich młodzieńczych ideałach nie zapomnieli.
Dzięki Funduszom Europejskim dla Polski Wschodniej (FEPW) firmy z tego regionu mają nowe możliwości na finansowanie innowacyjnych pomysłów. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) oferuje startupom w Polsce Wschodniej dostęp do siedmiu Platform startowych, które dają realne wsparcie lokalnych biznesów i zwiększenie konkurencyjność przedsiębiorstw. Są to partnerstwa ośrodków innowacji dające darmowe, kompleksowe programy wsparcia startupów od momentu rejestracji spółki.
Czytam teraz albo bardzo lekkie rzeczy, żeby po prostu odpocząć, albo przeciwnie – rzeczy bardzo ciężkie, potrze...
Robotyzacja procesów budowlanych przestała być futurystyczną wizją. Staje się realnym narzędziem, które można zastosować tu i teraz. Na współczesnym placu budowy rola człowieka będzie się zmieniać – mówi Mirosław Rzeszutko, Head of Product Management w firmie wienerberger.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas