Znane jest powiedzenie „Historia kołem się toczy”. Interpretacja tych słów zależy od czasów, w jakich żyjemy, i czy koło zamyka się akurat w dobrym punkcie czy w klątwie powtarzalnych dramatów. Jednocześnie tyle się teraz dzieje, tyle zagrożeń mamy przed oczami każdego dnia, że chyba osiągnęliśmy limit i wypieramy już wszystko, co nowe i groźne.
Tak na przykład pewne wiadomości, które powinny znaleźć się na pierwszych miejscach w wolnych mediach, są często delegowane do programów niszowych. Jedną z takich spraw jest postępujący wzrost notowań partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), która obecnie plasuje się na drugim miejscu w sondażach w RFN. Kłopot z traktowaniem tej wiadomości jako tematu szczególnie gorącego mamy w Polsce dlatego, że Niemcy to pojęcie powtarzane w naszej polityce podczas kampanii wyborczej na różne sposoby i w różnych kontekstach. Króluje w tym oczywiście Jarosław Kaczyński, dla którego Niemcy to wciąż jeszcze agresorzy z II wojny światowej, a niemieckość jest tym samym co ruskość i ma „ryżą twarz Tuska”, „wroga narodu polskiego”. Tego rodzaju slogany są w toczonej kampanii coraz silniejsze.
Czytaj więcej
Jeśli ktoś nazwie was dziadersem, nie znaczy to wcale, że postrzega was jako starców. Na dodatek z dziadersem w sobie można podobno walczyć!
Według środowisk liberalnych Kaczyński poprzestał w swojej świadomości politycznej na latach 60. i nie przyjmuje do wiadomości, że dzisiejsze Niemcy są pokojowo nastawionym państwem, a ich mieszkańcy odżegnują się od niechlubnej historii i wspierają europejską demokrację.
Tego rodzaju dwa skrajne spojrzenia na Niemcy wydawały się już ugruntowane, do czasu aż rozpoczęła się inwazja rosyjska na Kijów i kiedy stanowisko niemieckie okazało się niejednoznaczne, co zdziwiło nawet Donalda Tuska. Polityk nie krył się z tym zresztą, piętnując zachowawczość szefa niemieckiego rządu.