Bardzo szybko zakochuję się w filmach i książkach. Tak było ze Szczepanem Twardochem, zauroczyłem się jego pierwszymi książkami, jakie przeczytałem – „Wiecznym Grunwaldem" oraz „Morfiną". Zacząłem szukać informacji o nim i okazało się, że jest w moim wieku i też jest z Górnego Śląska. Następnie zacząłem słuchać wywiadów z nim i doszedłem do wniosku, że jego spojrzenie na świat jest podobne do mojego. Zacząłem go chłonąć jako swojego rodaka – Ślązaka. Gdy przeczytałem „Króla", byłem pewien, że to w zasadzie gotowy scenariusz. Podobne wrażenie jak przy Twardochu miałem, czytając dzieło Hermanna Hessego „Wilk stepowy". Przeczytałem ją jako chłopak i to był moment, kiedy zrozumiałem, że literatura może mieć silny wpływ na młodego człowieka i nie chodzi w niej tylko o pokrzepianie serc.