Każdy, kto w nocy 13 czerwca widział ciało Betty Gore, odruchowo odwracał wzrok. Nawet ci, którzy wiedzieli, co zobaczą za drzwiami pomieszczenia gospodarczego, zaglądali tam tylko na chwilę i czym prędzej zamykali drzwi. Mało kto spoglądał na głowę – widok był zbyt straszliwy – wskutek czego pierwsze domysły na temat sposobu, w jaki zadano śmierć, były sprzeczne i zwykle błędne.
Niewielkie pomieszczenie, jakieś trzy i pół metra na dwa, wydawało się jeszcze mniejsze z powodu stojącej w nim pralki, suszarki, zamrażarki i szafki, w której Betty trzymała zabawki i bibeloty. W jednym jego rogu widać było nowy wózek dla lalek i dziecięcy sedes. Bliżej środka, gdzie przy ścianie stała zamrażarka, były dwie psie miski i zmaltretowana książka z rymowankami Babci Gąski. Książka miała białą okładkę, która w ostrym świetle lampy odcinała się od lśniącego linoleum w kolorze pszenicy, ponieważ była jedną z niewielu rzeczy nieuwalanych krwią.