W sierpniowy wieczór 2022 roku aktywista Aleksander Żarow wszedł do jednej z moskiewskich stacji metra. Po zjechaniu schodami ruchomymi zatrzymał się przed bramkami biletowymi. Mężczyzna wyjął z portfela kartę i przyłożył ją do czytnika. W momencie, gdy szklane skrzydła się otworzyły, kamera zamontowana na bramce zrobiła mu zdjęcie. Kilka chwil później, gdy stał już na peronie, do Żarowa podszedł policjant. W ręku trzymał telefon, na którym miał cyfrowe zdjęcie aktywisty oraz informacje o nim. „Powiedział mi, że dostali alarm z systemu z kamer” – opowiadał Żarow w rozmowie z Agencją Reutera. Następnie funkcjonariusz zabrał go na posterunek. „Tam usłyszałem, że figuruję na liście osób poszukiwanych” – mówił aktywista. Przesłuchiwano go ponad trzy godziny. „Myślę, że zatrzymano mnie z powodu mojej działalności społecznej i tego, że jestem przeciwko wojnie w Ukrainie oraz politycznym represjom” – tłumaczy. Potem zatrzymano go jeszcze dwa razy. Zawsze dzięki technologii rozpoznawania twarzy oraz danym biometrycznym. W ostatnich miesiącach Kreml robi wszystko, by ten system inwigilacji działał coraz sprawniej.